Instytut Józefa Piłsudskiego

Poświęcony Badaniu Najnowszej Historii Polski

Publikacje w innych wydawnictwach

 

VIRTUTI MILITARI

DLA ŻOŁNIERZY WOLNOŚCI ROKU 1863

Marszałek Józef Klemens Piłsudski, Komendant, Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz, wyrósł po klęsce powstania ale wyrósł też na legendzie wyzwania rzuconego Rosji i podjętej z nią walki, celem której była wolność, a do którego to celu – będącego narodowym imponderabilium – się sposobił i pociągnął za sobą kolejne pokolenia bojowników. Ambicją jego zaś było być skutecznym i stąd chciał poznać przyczyny oraz okoliczności, dlaczego poprzednikom „gwiazda” nie była szczęśliwą.

W latach 1909-1913 Piłsudski z wielkim samozaparciem studiował przykłady z historii wojskowości, w tym także losy insurekcji styczniowej, dla niego podówczas ostatniej historycznie konfrontacji polsko-rosyjskiej. W tych studiach analizował przyczyny przegranej, wyciągał wnioski i szukał w minionych działaniach modelowych rozwiązań nad bliską przyszłością.

Józef Piłsudski miał wielki sentyment do walk powstańczych 1863 r. Ten sentyment w II Rzeczypospolitej przerodził się w swoisty kult powstańców, których umundurowano i honorowano, stawiając za wzór pokoleniu wychowanemu w wolnej Polsce.

Już 8 grudnia 1912 r. z inicjatywy Towarzystwa „Życie” Komendant wygłosił we Lwowie odczyt Mobilizacje powstania z okazji rocznicy powstania listopadowego ale z odniesieniem do insurekcji styczniowej[1]. We Lwowie, gdy zmarł był Józef Kajetan Strzemieńczyk-Janowski, członek Rządu Narodowego z 1863 r., w jego pogrzebie 26 czerwca 1914 r. uczestniczyły para wojskowe formacje Związku Strzeleckiego i Drużyn Strzeleckich a Józef Piłsudski nad grobem wygłosił przejmującą ale i mobilizującą mowę[2]. W roku 1914 wydany został w serii „Boje Polskie” 22 stycznia 1863 w ramach popularnej serii „Boje Polskie” – jako tom pierwszy – szkic Józefa Piłsudskiego 22 stycznia 1863[3]. Edycję  przygotowała Wielkopolska Księgarnia Nakładowa Karola Rzepeckiego w Poznaniu, wydawcy związanego ideowo z Ligą Narodową. Inspirował tę serię, mającą prezentować „ilustrowane epizody, obrazy, portrety historyczne z dziejów naszych wojen narodowych”, jej redaktor naukowy dr Marian Kukiel[4].

O insurekcyjnym „mieczu” wspomniał komendant J. Piłsudski w liście do prezesa Naczelnego Komitetu Narodowego, Władysława Leopolda Jaworskiego, z dnia 6 października 1916 r. gdy napisał: () Chciałem, by Polska, która tak gruntownie po 1863 r. o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w rękach swoich żołnierzy[5]. Kontynuował Piłsudski tę wizję symbolicznego  dziedzictwa pokoleń także w odrodzonej Polsce, gdy 13 stycznia 1919 r. spotkał się z delegacją weteranów 1863 r., która przekazała zaproszenie do uczestniczenia w obchodach 56. rocznicy powstania styczniowego. Do przedstawicieli powstańców powiedział wówczas:  Byłem wychowany wśród wspomnień roku 1863 i przez jego uczestników. Żołnierzy obecnych uważam za duchowych synów powstańców i dlatego wydałem już rozkazy, aby wojsko wzięło udział w uczczeniu pamięci powstania[6]. W zapowiadanym rozkazie na rocznicę powstania Naczelny Wódz z Belwederu (21 stycznia 1919 r.) pisał: (…) Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski, walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy. Dla uczczenia ich i upamiętnienia 1863 r. w szeregach armii polskiej, wydałem rozkaz[7] zaliczenia do szeregów wojska wszystkich weteranów 1863 r. z prawem noszenia munduru wojsk polskich w dni uroczyste. Witam ich tym rozkazem, jako naszych Ojców i Kolegów[8].

Przy Ministerstwie Spraw Wojskowych w tym celu powołano Wydział ds. Weteranów 1863 roku, którego głównym zadaniem miała być materialna i prawna pomoc powstańcom.

Mianując 1 stycznia 1920 r. członków Kapituły Orderu Virtuti Militari Józef Piłsudski pierwsze posiedzenie wyznaczył właśnie 22 stycznia, w rocznicę powstania styczniowego. Chciał, aby ci, co pierwsi powołani są do trudnego i odpowiedzialnego sądu o bohaterstwie swych kolegów, przejęli się i związali z duchem najofiarniejszego i zarazem najmniej ubranego w zewnętrzne pozory chwały ruchu narodowego[9]. Podczas uroczystego dekorowania orderem Virtuti Militari  członków pierwszej Kapituły właśnie 22 stycznia 1920 r., Ministerstwo Spraw Wojskowych dla odznaczonych i dla zaproszonej specjalnie delegacji powstańców 1863 r. wydało obiad, podczas którego Piłsudski wygłosił przemówienie: Dzień wprowadzenia w życie orderu „Virtuti Militari” związałem z dniem wybuchu powstania styczniowego. Zrobiłem to rozmyślnie i to dlatego, aby związać życie nowoczesnego żołnierza Polski ze wszystkimi walkami przeszłości, które dla jej swobody toczono. (…) Gdy myślę jako żołnierz, nawet pomijając wszelkie uczucia patriotyczne, muszę schylić czoło przed olbrzymim żołnierskim wysiłkiem ludzi 1863 r. Źle uzbrojeni, źle wyżywieni, wytrzymali półtora roku, walcząc jako żołnierze, z olbrzymim, potężnym wówczas  państwem. Walczyli nawet bez nadziei zwycięstwa. (…) … czy nie jest to dowodem wielkiej mocy moralnej i wielkiej tężyzny żołnierskiej? (…) może pociechą wam będzie, że byli nieszczęśliwsi od was ci, którzy wam zazdrościli. Należałem do ich liczby. (…) … zmęczony dzikimi warunkami podziemnej walki, zazdrościłem wam gorąco szczęścia walki oko w oko, pierś w pierś z wrogiem. Przyjemnie mi więc dzisiaj, w dniach tryumfu, widzieć was pośród nas, jako zasłużonych kolegów w pracy nad piorunem, co błyska i uderza…[10]

W okresie Sulejówka Piłsudski kontynuował studia między innymi nad 1863 rokiem; 20 stycznia 1924 r. – w przededniu kolejnej rocznicy – Marszałek wygłosił w sali największego kina stołecznego „Colosseum” odczyt Rok 1863[11]. Universum insurekcyjne  postrzegał w wierności powstańczej władzy narodowej oraz podległości trójjedynej pieczęci  Rządu Narodowego. Następnie 27-29 października 1924 r. korzystając z zaproszenia wileńskiego Uniwersytetu Stefana Batorego miał trzy odczyty w Teatrze Wielkim w Wilnie pod ogólnym tematem Wpływ Wschodu i Zachodu na Polskę w epoce 1863 roku[12]. Wreszcie 24 stycznia 1926 r. Piłsudski wystąpił wobec słuchaczy Koła Oficerskiego w Sztabie Generalnym z odczytem Stosunek wzajemny wojska i społeczeństwa w 1863 roku[13].

Kontynuował tę postawę szacunku także „drugi” marszałek Edward Śmigły-Rydz, który w 70. rocznicę czynu styczniowego – w 1933 r. – mówił: Wy Waszą walka sprawiliście, że dni naszej młodości nie były dniami posuchy i pustki, a były czarownymi dniami tęsknoty i woli. Wy daliście naszej młodości poezję buntu przeciw rezygnacji, słabości i zadowoleniu. Na Was, z przejęciem całej duszy młodzieńczej „równaliśmy”, gdyśmy w żołnierskim raz pierwszy stawali szeregu, a Wasze mogiły wołały wielkim głosem do naszego Wodza: Idź i czyń. Niechaj sztafeta pokoleń dąży nieprzerwanie naprzód[14].

Prezydent RP prof. Ignacy Mościcki w 1933 r. uhonorował zbiorowo wszystkich Insurgentów Styczniowych, ogłaszając dekret: Nadaję Krzyż Niepodległości z Mieczami poległym i zmarłym powstańcom 1863 r., jako symbol ich zasług w walce o niepodległość Polski. Odznaczenie to winno być zawieszone na Krzyżu Traugutta, na stokach Cytadeli w Warszawie[15].

W 150. rocznicę insurekcji – przybliżając  sylwetki insurgentów styczniowych odznaczonych Orderem Wojennym Virtuti Militari – warto odwołać się do słów polihistora, prof. Stefana Kieniewicza, autora monumentalnej monografii o Powstaniu Styczniowym., ze wstępu do wydania prac J. Piłsudskiego z 1989 r., które można tylko powtórzyć: … warto i dzisiaj nawracać do tego, co o powstaniu styczniowym napisał kiedyś Piłsudski – i dodajmy: oraz wniosło pokolenie legionowe, jawiące pod jego komendą polski „sen o szpadzie”. – Dla dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze, warto wiedzieć, co sądził na ten temat człowiek wybitny, w tradycji 63 roku rozmiłowany; jak oceniał szanse i malszanse ówczesnej sytuacji rewolucyjnej. Ocena ta Piłsudskiego wniosła do naszej wiedzy o wojnie partyzanckiej świeże i cenne, choć może i sporne elementy, nie zawsze doceniane przez historyków zawodowych. Po wtóre zaś: w wywodach tych da się odnaleźć kilka trwale aktualnych prawd: o pięknie poświęcenie dla sprawy, dla wiernej służby żołnierskiej – ale także o obowiązkach ludzi, którzy biorą odpowiedzialność za sprawę[16].

W prezentowanym słowniku biograficznym powstańców 1983 kawalerów Orderu Wojennego  Virtuti Militari, autorstwa Bogusława Szwedo, odnajdziemy świadectwo miłości Ojczyzny, wierności świętej sprawie wolności i niezłomnego charakteru Tych, co oddali wszystko niemal w służbie Polsce. Ich walka i ich ofiara zapisana w imiennych biogramach Tych, co doczekali Niepodległej, jest dumnym dziedzictwem naszego pokolenia i pokoleń przyszłych. Tę spuściznę sobie i następcom przypominamy i przybliżamy.

Warszawa, A.D. 2013                                                    prof. dr hab.  Wiesław Jan Wysocki

[1] Józef Piłsudski o powstaniu 1863 r.,  Londyn 1963,  s. 236 (236-239).

[2] Przemówienie opublikował Józef Grabiec w „Kurierze Lwowskim” z 1-2 lipca 1914 r. w artykule zatytułowanym  Ostatni – Por.: Tamże, s. 242.

[3] Por.: W. Jędrzejewicz, J. Cisek, Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, t. 1 (1867-1918), Warszawa 1998, s.290; W.J. Wysocki, Edward Śmigły-Rydz malarz i poeta, Warszawa 1997, s. 21.

[4] Por.: Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t.3, Warszawa 1937, s.192.

[5] Por.:  Józef Piłsudski o powstaniu 1863 …, s. 247.

[6]  Jw., s. 251.

[7]  Rozkaz J. Piłsudskiego zamieszczony w „Dzienniku Rozkazów Wojskowych”  nr 6 z 21 stycznia 1919 r. brzmiał:  Wszystkim żyjącym dotąd weteranom Wojsk Polskich z 1863 r. będzie przyznane prawo do noszenia w dnie uroczyste munduru Wojsk Polskich. W związku z powyższym przedstawi mi Ministerstwo Spraw Wojskowych projekt umundurowania dla wymienionych osób, jak również wejdzie w porozumienie z istniejącymi w kraju organizacjami weteranów 1863 r., celem ustalenia imiennej listy osób, posiadających prawo do noszenia munduru weteranów 1863 r.  Specjalna komisja w grudniu 1919 r. przyznała 3644 osobom (na około 4500 zgłoszeń) prawa weteranów powstańczych. Na Pradze warszawskiej zorganizowane zostało dla nich wzorowe schronisko św. Teresy.

[8] Józef Piłsudski o powstaniu 1863 …, s. 252-253.

[9] Jw., s. 256.

[10]  Za: jw., s. 256-257.

[11]  Por.: S. Kieniewicz, Przedmowa [do] Józef Piłsudski, Rok 1863 …, s. 9.

[12] Por.: W. Jędrzejewicz, J. Cisek, Kalendarium życia …, t. 2 (1918-1926), Warszawa 1998, s.483-485.

[13] Józef Piłsudski o powstaniu 1863 …,s. 534-536.

[14]  Cyt. za: W.J. Wysocki, M.W. Wysocka, Marszałek Edward Śmigły-Rydz. Portret Naczelnego Wodza, Warszawa 2009, s. 28. Gen. E. Śmigły-Rydz jako prezes Komitetu Wykonawczego Obchodów 70-lecia powstania styczniowego w trakcie manifestacji pod Krzyżem Traugutta na stokach Cytadeli odczytał także decyzję prezydenta RP odznaczającego wszystkich powstańców i materializując to uhonorowanie w miejscu egzekucji członków Rządu Narodowego.

[15]  Tekst dekretu w „Monitorze Polskim” 1933, nr 24. Przed 70. Rocznicą powstania żyło jeszcze 365 weteranó1), których uhonorowano ustanowionym w 1930 r. Krzyżem Niepodległości, ale chwili dekoracji – 22 stycznia 1933 r. – doczekało już tylko 258 osób. Ostatni z weteranów 1863 r. – Mamert Vandalli – zmarł w 1942 r.

[16]  S. Kieniewicz, Przedmowa [do] Józef Piłsudski, Rok 1863 …, s. 12.

 

*****

Wiesław Jan Wysocki

 o ojców grób bagnetów ostrząc stal…

Dziedzictwo pokolenia Styczniowej Nocy

Romantyczny duch kultury polskiej zrodził postawę zbiorowego oporu społecznego, jaki przetoczył się przez zniewolone społeczeństwo polskie i nazwany został „rewolucją moralną”, wobec którego stosując bezwzględny terror sami zaborcy sprowokowali otwarty bunt, nazwany insurekcją styczniową. Zrywając się do walki insurgenci przywołali etos i chwałę minionej ale bynajmniej zapomnianej Rzeczypospolitej z jej ideą politycznej wolności w myśl dewizy: równi z równymi, wolni z wolnymi. Znalazło to swój wyraz w trójdzielnym godle państwowym Rzeczypospolitej (dawnego Orła i Pogoń dopełniał wizerunek Michała Archanioła, znak ziem ukrainnych) oraz w dekretach uobywatelniających społeczność wiejską.

Za te wolnościowe aspiracje pokoleniu 1863 r. przyszło zapłacić wysoką cenę. Na szubienicach zawiśli niczym symbole narodowych marzeń – powstańczy dyktator gen. Romuald Traugutt oraz członkowie Rządu Narodowego (na stokach Cytadeli Warszawskiej) oraz ks. gen. Stanisław Brzóska (w Sokołowie Podlaskim). Ile tych egzekucji było w miastach, miasteczkach i innych miejscach dawnej Rzeczypospolitej; ginęli Polacy i obcy, bo wspierało powstańców wielu bojowników z różnych stron, w tym Rosjanie, Ukraińcy, Włosi. A iluż z walczących i ich wspierających pognano na Sybir, czy w sołdaty… Wydawało się, że we krwi utopiono polskie pragnienia wolności, zaś cierpienia popowstaniowe na długo pozbawią woli walki pozostałych przy życiu. Nic bardziej złudnego… Mickiewiczowa modlitwa o wojnę powszechną przez pokolenia powtarzana była z coraz większą żarliwością.

W latach 1904-1905 pod wpływem klęsk sił carskich w wojnie rosyjsko-japońskiej, kryzysu gospodarczego i rewolucyjnych nastrojów w samej Rosji zaczęto tworzyć na ziemiach zaboru rosyjskiego struktury bojowe, które przez kilka lat dokonywały akcji odwetowych, dywersyjnych, ekspropriacyjnych, nawet terrorystycznych, przeciwko aparatowi władzy zaborczej. Przodowała w tych działaniach PPS i jej bojówki, które pierwsze po 1863 r. ponownie stawiły zbrojny opór Rosjanom. Także gros organizacji bojowych związanych z Ligą Narodową, powołanych dla zwalczania rewolucyjnego ruchu robotniczego, wymierzona była w rosyjską administrację zaborczą. Związek Zemsty Narodu Polskiego był autorem głośnych zamachów na głównych rusyfikatorów. W latach 1904-1908 kolejne pokolenie polskie jawiło sen o szpadzie i poczuło, iż trzyma w swoim ręku  złoty róg.

Wyjątkowej wagi nabiera czas bezpośrednio poprzedzający odzyskanie niepodległości, kiedy aktywność obywatelska była najbardziej rozwinięta a inicjatywy na różnych polach życia publicznego obejmowały poza środowiskami arystokratycznymi i ziemiańskimi także liczne  kręgi inteligencji, rzemieślników, robotników i chłopów. Ten rozwój w każdym kolejnym pokoleniu systematycznie postępował, by znacząco oddziaływać na kształt i strukturę społeczną odrodzonej państwowości polskiej. Bez zastępów społeczników, którzy swoją aktywność publiczną wypowiadali w formach pracy organicznej i mozolnie i cierpliwie kształtowali tożsamość ideową oraz identyfikację instytucjonalną naszych przodków. Ich dziełem było upowszechnienie pojęcia “s ł u ż b a”, zgoła dowartościowanego – nadano mu rangę honorową, godną, obywatelską i podniosłą. Zwłaszcza okres niewoli pojęciu temu nadał wymiar walki o dobro wspólne. W tym katalogu aksjologicznym wolność i służba idei wolności stawiana była najwyżej i była coraz bardziej akceptowanym obowiązkiem moralnym obywateli, obowiązkiem wymagającym bardziej poświęcenia niż przynoszącym zaszczyty. Swoista troistość służby: Bogu, krajowi, człowiekowi (ludzkości) wynikała z ducha I Rzeczypospolitej, której ustrój opierał się na trzech filarach – religii, tradycji szlacheckiej i praw strzegących wolności obywatelskich, co wyrażała – zdeformowana i sprofanowana później – sentencja: Polska nie – rządem stoi, ale prawem, wiarą i obyczajem.

Wybuch wojny światowej zaktywizował przede wszystkim środowiska polityczno-wojskowe skupione wokół idei niepodległościowej, którą w duchu przebudowy społecznej rozwijał działacz socjalistyczny Józef Piłsudski. [Ówczesny i późniejszy socjalizm niepodległościowy niewiele miał wspólnego z socjalizmem agenturalnym, jaki pod różnymi szyldami terroryzował życie społeczeństwa polskiego.]. Piłsudski wyrósł po klęsce powstania ale wyrósł też na legendzie wyzwania rzuconego Rosji i podjętej z nią walki, celem której była wolność, a do którego to celu – narodowego imponderabilium – się sposobił i pociągnął za sobą kolejne pokolenia bojowników. Ambicją jego było zaś być skutecznym i stąd chciał poznać przyczyny i okoliczności, dlaczego poprzednikom idącym do boju „gwiazda” nie była szczęśliwą.

W latach 1909-1913 Piłsudski z wielkim samozaparciem studiował przykłady z historii wojskowości, w tym także losy insurekcji styczniowej, dla niego podówczas ostatniej historycznie konfrontacji polsko-rosyjskiej. W tych studiach analizował przyczyny przegranej, wyciągał wnioski i szukał w minionych działaniach modelowych rozwiązań dla bliskiej przyszłości.

Już 8 grudnia 1912 r. z inicjatywy Towarzystwa „Życie” wygłosił we Lwowie odczyt Mobilizacje powstania z okazji rocznicy powstania listopadowego ale z odniesieniem do 1863 r. We Lwowie, gdy zmarł był Józef Kajetan Strzemieńczyk-Janowski, członek styczniowego Rządu Narodowego, na czele lokalnych oddziałów Związku Strzeleckiego i Drużyn Strzeleckich 26 czerwca 1914 r. Józef Piłsudski uczestniczył w pogrzebie i wygłosił nad grobem przejmującą ale i mobilizującą mowę.

Pomiędzy 13 lutego a 17 maja 1914 r. Piłsudski wygłosił w Szkole Nauk Społeczno-Politycznych w Krakowie dziesięć wykładów w ramach ogólnego cyklu Zarys historii militarnej powstania styczniowego. Słuchaczami byli w większości uczestnicy kursów oficerskich organizowanych przez krakowskiego Strzelca, przyszli oficerowie Legionów Polskich, późniejszej kadry Wojska Polskiego. Piłsudski pragnął z dużym obiektywizmem – bez apriorycznej sympatii do walczących ale i bez „haniebnej” krytyki, z jaką się spotykali – pokazać okoliczności i przebieg wydarzeń, nie skrywając popełnionych błędów i niekonsekwencji. Motywem inspirującym Piłsudskiego w przedstawianiu insurgentów, jak sam to określił, był przesłanie chwytających broni: powiedzieliby mi tak, jak ja to sobie nieraz sam mówię: zginęliśmy nie darmo i nauka dla was ze śmierci naszej płynąć może.

W pierwszej połowie 1913 r. w Krakowie ogłoszono w związku z pięćdziesięcioletnią rocznicą insurekcji konkurs na pracę o Roku 1863 – zarysu historii, zarówno politycznej jak i wojskowej. Piłsudski postanowił wziąć udział w konkursie, zajmując się przede wszystkim kwestiami militarnymi, sprawy polityczne i dyplomatyczne pozostawiając zaprzyjaźnionemu Michałowi Sokolnickiemu, który podjął się ich opracowania. Sądowi konkursowemu miał być przedstawiony konspekt ze streszczeniem rozdziałów pracy. Na przeprowadzenie konkursu bodaj nie starczyło czasu ani zrozumienia wagi, gdyż mobilizacja i wojna przesłoniły wszystko. Obszerny szkic Piłsudskiego 22 stycznia 1863 jest wszakże pokłosiem owego konkursu; wydany na początku 1914 r. w ramach popularnej serii „Boje Polskie”  ukazał się jako tom pierwszy w edytorskiej serii „Boje Polskie”.

Swobodna forma szkicu Piłsudskiego, przygotowywanego w 1913 r.,  oraz ścisła faktografia pozwoliła Komendantowi oddać przebieg wydarzeń pierwszego dnia insurekcji styczniowej w różnych miejscowościach tej części ziem podzielonej Rzeczypospolitej, która znajdowała się pod zaborem rosyjskim. Mogły nieskoordynowane działania powstańczych partii sprawiać wrażenie, iż  jest to demonstracja zbrojna. Jednakże – jak pisze Piłsudski w zakończeniu – nie demonstracja taka była celem stoczonej walki, tylko bój stanowczy i zwycięstwo. Rozbieżność zaś między celem zamierzonym a rezultatem, który osiągnięto, sprawiła właśnie, że przy braku jednej woli i myśli kierowniczej nie skorzystano z osiągniętych wyników w całej pełni i nie oparto na nich dalszej celowej walki o inicjatywę wojenna i przewagę strategiczną powstania.

Przeszłość odkryć i zrozumieć można – stwierdza w komentarzu do tej publikacji Komendanta  prof. Marceli Handelsman – nawet na przekór świadectwom źródeł, na mocy tej siły, bez której i przy źródłach jej się nie rozumie. Tą siłą jest pewność wewnętrzna widzenia przeszłości taką, jaką była, na skutek posiadania osobistego, wewnętrznego, organicznego związku świadomości z przeszłością: przeszłość jest częścią własnej psychiki, żyje w niej nadal i w niej dopiero może być odkryta.

To w liście do prezesa Naczelnego Komitetu Narodowego, Władysława Leopolda Jaworskiego, z dnia 6 października 1916 r. komendant J. Piłsudski napisał: () Chciałem, by Polska, która tak gruntownie po 1863 r. o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w rękach swoich żołnierzy. Tak pojmował dziedzictwo…

Karty historii polskiego czynu zbrojnego w I wojnie światowej otworzył wymarsz z podkrakowskich Oleandrów 6 sierpnia 1914 r. Pierwszej Kompanii Kadrowej. Trzy dni wcześniej w czasie uroczystego połączenia Związku Strzeleckiego z Drużynami Strzeleckimi Józef Piłsudski powiedział: Odtąd nie ma ani Strzelców, ani Drużyniaków. Wszyscy co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. Znoszę wszelkie odznaki specjalnych grup. Jedynym waszym znakiem jest odtąd orzeł biały. Wymarsz Pierwszej Kompanii zbiegł się mimowolną symboliką z 50. rocznicą stracenia na stokach warszawskiej Cytadeli dyktatora powstania styczniowego gen. Romualda Traugutta oraz członków Rządu Narodowego.

Licząca ponad 144 piechurów kompania, dowodzona przez Tadeusza Kasprzyckiego, miała wzniecić powstanie przeciw Rosji. Miała być też zalążkiem kadry przyszłej polskiej armii. Garstka słabo uzbrojonych i wyekwipowanych żołnierzy obaliła carskie słupy graniczne, wkraczając  na ziemie zaboru rosyjskiego (Priwislińja) i zajmując 12 sierpnia Kielce,  chciała wywołać powstanie. Na tę okazję Józef Piłsudski wydał okolicznościową odezwę, w której stwierdzał: Wybiła godzina rozstrzygająca! Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie, sama chce budować swą przyszłość, rzucając na szalę wypadków własną siłę orężną. Kadry armii polskiej wkroczyły na ziemię Królestwa Polskiego, zajmując ją  na rzecz jej właściwego, istotnego, jedynego gospodarza – Ludu Polskiego, który ją swą krwawicą użyźnił i wzbogacił…

Powstanie nie miało szans, ale krwawe zmagania o niepodległą Polskę dopiero się zaczynały. Wkroczenie oddziałów Piłsudskiego do Kielc spotkało się z chłodnym przyjęciem. W obawie przed powrotem wojsk rosyjskich i ewentualnymi represjami większość społeczeństwa zajęła bierną i wyczekującą postawę. Piłsudski i jego żołnierze nie rezygnowali jednak z dalszej walki.

16 sierpnia 1914 r. powstał w Krakowie, z inicjatywy przedstawicieli niepodległościowych stronnictw polskich w Galicji, Naczelny Komitet Narodowy, najwyższa instancja w zakresie wojskowej, skarbowej i politycznej organizacji zbrojnych sił polskich. Za zgodą rządu austriackiego i w ramach c.k. armii NKN powołał Legiony Polskie (Legion Wschodni i Zachodni) pod ogólnym dowództwem gen. Karola Trzaski-Durskiego. Już w 1915 r. w Legionach walczyło ponad 25 tys. żołnierzy, z czego co najmniej 15 tys. znajdowało się w jednostkach liniowych

Pod komendą Piłsudskiego pozostawał Pierwszy Pułk Piechoty Legionów Polskich, który w grudniu 1914 r. w czasie walk na Podhalu został przekształcony w I Brygadę. W jej kręgu powstała pieśń najdumniejsza – jak określił ją sam Piłsudski – z refrenem My Pierwsza Brygada, strzelecka gromada, na stos rzuciliśmy swój życia los, który budził uczucia nadziei w sercach wielu tysięcy Polaków a także ponad dwa lata kształtowały świadomość narodową i wiarę, że powstanie wolna Polska; pieśń ta stała się hymnem pokolenia a dziś jest hymnem Wojska Polskiego.

Przyzwolenie monarchii habsburskiej na działanie Legionów umożliwiało im prowadzenie otwartej walki przeciwko jednemu z zaborców – Rosji. Józef Piłsudski nie ukrywał przed najbliższymi współpracownikami przewidywań co do zmiany w przyszłości dotychczasowej orientacji politycznej i wojskowej: Dzisiaj musimy współpracować z Austrią, musimy kierować swój wysiłek zbrojny i polityczny przeciwko Rosji, ale przyjdzie czas, kiedy upadnie Rosja. Wówczas musimy zmienić orientację, musimy wystąpić przeciwko Austrii, Niemcom, dlatego że państwa centralne wcześniej czy później zostaną pokonane przez Ententę, a prawdopodobnie także i przez Stany Zjednoczone, jeśli Stany Zjednoczone przystąpią do wojny. Dlatego równolegle z jawną działalnością Legionów poczynił starania o utworzenie silnej, konspiracyjnej organizacji wojskowej. W tym celu w październiku 1914 r. przybył do Warszawy emisariusz Komendanta Tadeusz Żuliński, który wkrótce stanął na czele tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Przewidywania Piłsudskiego sprawdziły się w pełni w następnej fazie wojny światowej.

Wybitny działacz niepodległościowy i wielki propagator idei legionowej ks. bp Władysław Bandurski wspierał działania Komendanta i apelował do Polonii amerykańskiej: Kto kocha przeszłość, a myśli o przyszłości narodu, duszą całą i sercem lgnie do Legionów. Sprawa Legionów, to sprawa wszystkich po polsku myślących i czujących Polaków. Wobec tej wielkiej sprawy ustać i zamilknąć muszą dotychczasowe swary, podejrzenia wzajemne i partyjne zawiści

Piłsudskiemu pozostał wielki sentyment do walk powstańczych 1863 r. Wszak jego ojciec, także Józef, był komisarzem Rządu Narodowego na powiat kowieński, zaś matce, Marii z Billewiczów, zawdzięczał moralne przywiązanie do insurekcyjnej spuścizny. Ten sentyment przerodził się w swoisty kult powstańców, których w Odrodzonej Polsce umundurowano i honorowano, stawiając za wzór pokoleniu wychowanemu w wolnej Polsce.

Kontynuował Piłsudski tę wizję symbolicznego dziedzictwa pokoleń, gdy 13 stycznia 1919 r. spotkał się z delegacją weteranów 1863 r., która przekazała zaproszenie do uczestniczenia w obchodach 56. rocznicy powstania styczniowego. Do przedstawicieli powstańców powiedział: Byłem wychowany wśród wspomnień roku 1863 i przez jego uczestników. Żołnierzy obecnych uważam za duchowych synów powstańców i dlatego wydałem już rozkazy, aby wojsko wzięło udział w uczczeniu pamięci powstania. W zapowiadanym rozkazie z 21 stycznia 1919 r. na rocznicę powstania Naczelny Wódz pisał z Belwederu: (…) Dla nas, żołnierzy wolnej Polski, powstańcy 1863 r. są i pozostaną ostatnimi żołnierzami Polski, walczącej o swą swobodę, pozostaną wzorem wielu cnót żołnierskich, które naśladować będziemy. Dla uczczenia ich i upamiętnienia 1863 r. w szeregach armii polskiej, wydałem rozkaz zaliczenia do szeregów wojska wszystkich weteranów 1863 r. z prawem noszenia munduru wojsk polskich w dni uroczyste. Witam ich tym rozkazem, jako naszych Ojców i Kolegów.

Mianując 1 stycznia 1920 r. członków Kapituły Orderu Virtuti Militari Józef Piłsudski pierwsze posiedzenie wyznaczył właśnie 22 stycznia, w rocznicę powstania styczniowego. Chciał, aby ci, co pierwsi powołani są do trudnego i odpowiedzialnego sądu o bohaterstwie swych kolegów, przejęli się i związali z duchem najofiarniejszego i zarazem najmniej ubranego w zewnętrzne pozory chwały ruchu narodowego. Podczas uroczystego dekorowania orderem Virtuti Militari  członków pierwszej Kapituły właśnie 22 stycznia 1920 r., Ministerstwo Spraw Wojskowych dla odznaczonych i dla zaproszonej specjalnie delegacji powstańców 1863 r. wydało obiad, podczas którego Piłsudski wygłosił przemówienie: Dzień wprowadzenia w życie orderu „Virtuti Militari” związałem z dniem wybuchu powstania styczniowego. Zrobiłem to rozmyślnie i to dlatego, aby związać życie nowoczesnego żołnierza Polski ze wszystkimi walkami przeszłości, które dla jej swobody toczono. (…) Gdy myślę jako żołnierz, nawet pomijając wszelkie uczucia patriotyczne, muszę schylić czoło przed olbrzymim żołnierskim wysiłkiem ludzi 1863 r. Źle uzbrojeni, źle wyżywieni, wytrzymali półtora roku, walcząc jako żołnierze, z olbrzymim, potężnym wówczas  państwem. Walczyli nawet bez nadziei zwycięstwa. (…) … czy nie jest to dowodem wielkiej mocy moralnej i wielkiej tężyzny żołnierskiej? (…) może pociechą wam będzie, że byli nieszczęśliwsi od was ci, którzy wam zazdrościli. Należałem do ich liczby. (…) … zmęczony dzikimi warunkami podziemnej walki, zazdrościłem wam gorąco szczęścia walki oko w oko, pierś w pierś z wrogiem. Przyjemnie mi więc dzisiaj, w dniach tryumfu, widzieć was pośród nas, jako zasłużonych kolegów w pracy nad piorunem, co błyska i uderza…

W okresie Sulejówka, gdy kontynuował studia nad 1863 rokiem, Marszałek 20 stycznia 1924 r. – w przededniu kolejnej rocznicy –  wygłosił w sali największego kina stołecznego „Colosseum” odczyt Rok 1863. Universum insurekcyjne  postrzegał w wierności powstańczej władzy narodowej oraz podległości trójjedynej pieczęci Rządu Narodowego. Następnie 27-29 października 1924 r. korzystając z zaproszenia wileńskiego Uniwersytetu Stefana Batorego miał w Teatrze Wielkim w Wilnie trzy odczyty pod ogólnym tematem Wpływ Wschodu i Zachodu na Polskę w epoce 1863 roku. Wreszcie 24 stycznia 1926 r. Piłsudski wystąpił wobec słuchaczy Koła Oficerskiego w Sztabie Generalnym z odczytem Stosunek wzajemny wojska i społeczeństwa w 1863 roku.

Także „drugi” marszałek Edward Śmigły-Rydz w 70. rocznicę czynu styczniowego – w 1933 r. – mówił: Wy Waszą walką sprawiliście, że dni naszej młodości nie były dniami posuchy i pustki, a były czarownymi dniami tęsknoty i woli. Wy daliście naszej młodości poezję buntu przeciw rezygnacji, słabości i zadowoleniu. Na Was, z przejęciem całej duszy młodzieńczej „równaliśmy”, gdyśmy w żołnierskim raz pierwszy stawali szeregu, a Wasze mogiły wołały wielkim głosem do naszego Wodza: Idź i czyń. Niechaj sztafeta pokoleń dąży nieprzerwanie naprzód.

Gen. E. Śmigły-Rydz jako prezes Komitetu Wykonawczego Obchodów 70-lecia powstania styczniowego w trakcie manifestacji pod Krzyżem Traugutta na stokach Cytadeli, poza cytowanym wystąpieniem, odczytał decyzję prezydenta RP: Nadaję Krzyż Niepodległości z Mieczami poległym i zmarłym powstańcom 1863 r., jako symbol ich zasług w walce o niepodległość Polski. Odznaczenie to winno być zawieszone na Krzyżu Traugutta, na stokach Cytadeli w Warszawie. [Tekst dekretu w „Monitorze Polskim” 1933, nr 24].

Ta tradycja, urealniona powrotem Polski na mapę Europy w 1918 r., kształtowana była przez szkołę, wojsko, organizacje społeczne, Kościoły, praktycznie wszystkie instytucje życia publicznego – uświadamiała wagę posiadania własnego państwa i upowszechniała wolę jego obrony za wszelką cenę. Ten kształt edukacji publicznej w życiu polskim otrzymał nawet formalne określenie ideologii p r o p a ń s t w o w e j.  Przyszło zresztą tamtemu pokoleniu – nazwanemu później pokoleniem  K o l u m b ó w  – płacić cenę za obstawanie za wolnym własnym państwem bardzo szybko, ale ten surowy i bardzo wygórowany egzamin pokolenie naszych ojców i dziadów zdało, ochoczo wypełniając obowiązek wobec ojczyzny. Motorem działań żołnierzy i ludności cywilnej (której utożsamienie z walczącym żołnierzem było nieprawdopodobne) stanowiło poczucie konieczności spełnienia obowiązku  a więc służby, afirmacja honoru wojskowego, patriotyczne uniesienie, wreszcie wewnętrzny mus. Wrzesień 1939, konspiracja, Polskie Państwo Podziemne, „Burza” i Powstanie Sierpniowe 1944 czy też walka z „drugim” okupantem – Sowietami i ich komunistycznymi kolaborantami w postaci „popów”, czyli pełniących obowiązki Polaków – stanowią najbardziej spektakularne świadectwa tych postaw.

Tylko żołnierzom o wysokiej świadomości celów walki, utożsamiających się z wolą przywódców państwa i mającym wysokie morale mógł ostatni Komendant Główny Armii Krajowej wydać rozkaz: Dalsza swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego państwa polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą…

Ta tradycja zakładała wychowanie i przygotowanie do walki albo zbrojnej albo non-violence, ale zawsze z wysoką ceną za obronę podstawowych wartości. Skądinąd było to wychowanie elitarne i obejmowało nie tyle elity intelektualne ale moralne i to niemal we wszystkich środowiskach i warstwach społecznych, a zatem oddziaływało nieraz na bardzo szeroki krąg ludzi, porywając ich za sobą.

Po okresie odbudowywania  fizycznych sił narodu do pokolenia akowskiego – „Kolumbów” ocalonych z lat wojny i okupacji oraz  „żołnierzy wyklętych” – doszło  kolejne (dobijające się  politycznej pełnoletności w 1968 r.) pokolenie „dzieci Kolumbów”. Ono zinstytucjonalizowało się w wielkim ruchu społecznym „Solidarność”, który wprost – w swej zdecydowanej większości – nawiązał do spadku po pokoleniu akowskim.

Kiedy kształtuje się normalne państwo, prozaiczne w zadaniach i okolicznościach swej egzystencji, kult wielkich bohaterów staje się “niedzielny”, heroizm romantycznej tradycji przygasa a wizja nieulękłego “Króla-Ducha” blaknie. Czy rekwizyty patriotyczne z narodowej przeszłości to już tylko muzealne rekwizyty? Wierzę wszakże, iż nasze poczucie narodowej tożsamości nie pozwoli na to, by patriotyzm i etos poświęcenia dla ojczyzny – mimo przekłamywania, ośmieszania i wykpiwania przez kręgi zaprzedanych libertynów i liberałów wyznających „religię” europatriotyzmu (dawniej: internacjonalizmu) – utrącić z wyżyn skali wartości.

Warto podążyć tamtym tropem i w 150. rocznicę powstania odczytać dziedzictwo wielkiej idei – o ojców grób bagnetów ostrząc stal –, którą naszemu pokoleniu na nowo objawia Historia.

 


*****

 

Wiesław Jan Wysocki

POWSTANIE SEJNEŃSKIE

1919

Na tablicach upamiętniających chwałę oręża polskiego i momenty narodowych dramatów na warszawskim Grobie Nieznanego Żołnierza znajduje się hasło: Sejny (2-10 i 22 IX 1920). To ważne wydarzenia związane z wielką (większą nawet niż batalia warszawska, zwana „cudem nad Wisłą”) batalią niemeńską, a ściślej wstępem do tego wielkiego zwycięstwa nad bolszewikami nad Niemnem. Sejny stanowiły bowiem ważny element polskiego planu strategicznego w zmaganiach z czerwoną Rosją. Wcześniej jednak miasto nad Marychą na Pojezierzu Wschodniosuwalskim przeżyło podniosłe i zwycięskie dni, które wcale nie na wyrost nazwano Powstaniem Sejneńskim. Miało ono miejsce w trzeciej dekadzie sierpnia 1919 r.

W czasie wielkiej wojny, od letniej ofensywy 1915 r. aż do lata 1919 r. obszar Guberni Suwalskiej (utworzonej w 1867 r. w miejsce Województwa Augustowskiego) pozostawał pod okupacją niemiecką. Okupanci akceptowali funkcjonowanie jeszcze sprzed wojny samorządu polskiego w powiatach guberni – augustowskim, suwalskim i sejneńskim, gdzie dominował żywioł polski, oraz w powiatach mieszanych ludnościowo – kalwaryjskim, mariampolskim, władysławowskim i wiłkowyszkowskim, z większością ludności litewskiej. Po akcie obu cesarzy z 5 listopada1916 r. samorząd ten wzmocnił się i rozbudował. Jednakże już od 1918 r. Niemcy faworyzowali tworzące się struktury władzy litewskiej[1].

Stopniowe wycofywanie się – już po kapitulacji Niemiec – ze wschodnich garnizonów niemieckiego Ober-Ostu sprawiało, że na zwolnione obszary polskie wchodziły i instalowały swoją władzę wrogie siły bolszewickie lub litewskie. Linia kolejowa Brześć – Białystok – Grajewo – Ełk, podobnie jak druga droga „żelazna” prowadząca z Wilna przez Kowno i Wierzbołowo do Ełku, za zgodą władz polskich miały czasowo pozostawać w ręku niemieckim do zakończenia ewakuacji oddziałów Ober-Ostu[2]. Pierwsza trasa odcinała Suwalszczyznę od Polski, druga ją – przecinała. Na północno-wschodnim terytorium spornym między Polakami a Litwinami Rada Najwyższa Ententy 26 lipca 1919 r. ustaliła na Suwalszczyźnie tzw. linię Focha, by zapobiec konfliktom między obu nacjami. Linia ta przebiegała od miejscowości Wisztyniec przy granicy z Prusami Wschodnimi, na północ od Wiżajn, omijała Puńsk, pozostawiając go po stronie polskiej, prowadziła do północnego skraju jeziora Gładuś i na wschód od Berżnik, dochodziła do rzeki Marychy i rzeką Igorką ciągnęła się do Niemna, Wilno pozostawiając polskim. Polacy mieli spore zastrzeżenia do tej delimitacji, bowiem po stronie litewskiej pozostały miejscowości zamieszkałe przez większość polską. Poza tym Litwini w szeregu miejscach przekroczyli „linię Focha” na głębokość kilku-kilkunastu kilometrów. Dotyczyło to także Sejn, jako ważnego ośrodka odrodzenia narodowego, symbolizowanego postacią pogrzebanego tu bp. Baranowskiego (Baranauskasa)[3].

… zniecierpliwienie przybrało rozmiary zapalne. Myśl o tym, że Suwalszczyzna miałaby się stać – jak się wówczas mówiło  – częścią kreowanego przez Niemców państwa litewskiego, zrewoltowała nastroje.- pisał Tadeusz Katelbach, działacz i polityk niepodległościowy, jeden z organizatorów sejneńskiego POW – Dopiero teraz zaczęły się prawdziwe kłopoty z wzywaniem do cierpliwości. Litwini tymczasem pakowali się wszędzie w miejsce wycofujących się wojsk niemieckich[4].

Faktycznie, korzystając z osłony niemieckiej w powiatach augustowskim, sejneńskim i suwalskim, zamieszkałych niemal wyłącznie przez społeczność polską, powoływano władze litewskie (polską administrację, sądownictwo i szkolnictwo oraz stowarzyszenia i przedstawicielstwa polskie likwidowano lub marginalizowano przy wsparciu biskupa sejneńskiego Antoniego Karasia, a ściślej Antanasa Karosasa, i kleru litewskiego), które pragnęły wcielić ten obszar do Litwy Kowieńskiej a granicę polsko-litewską poprowadzić przynajmniej wzdłuż Biebrzy. Apetyty litewskie sięgały bowiem znacznie dalej i obejmowały Białystok i Podlasie (po rzekę Liw), wreszcie Grodzieńszczyznę i Nowogródczyznę, czyli historyczne Wielkie Księstwo Litewskie[5].

Od lutego do kwietnia 1919 r. po ewakuacji wojsk i administracji niemieckiej oddziały Wojska Polskiego przejęły kontrolę nad Podlasiem od linii Brześć – Małkinia w kierunku północno-wschodnim, łącznie z Białymstokiem i Grodnem po Biebrzę. Ofensywa polska z połowy kwietnia 1919 r. osiągnęła Pińsk, Baranowicze, Lidę i Wilno. W zajmowaniu Lidy i Mińska uczestniczył dowodzony przez mjr. Mieczysława Mackiewicza Suwalski Pułk Piechoty, złożony z ochotników kresowych, zwłaszcza z dawnej Guberni Suwalskiej, którego to pułku honorowym szefem był Józef Piłsudski[6].

Tymczasem Litwini wykorzystując sytuację umocnili swoje pozycje w Sejnach i okolicy, ustanawiając dzięki przybyszom z Kowieńszczyzny władze miejskie. gminne i powiatowe, przejmując nadzór nad leśnictwem, hipoteką, policją i sądownictwem, likwidując polską prasę a nawet zarządzając pobór do armii litewskiej. Mnożyły sie incydenty a zdarzały się także pogromy ludności polskiej. Na początku maja do Suwałk i Sejn weszły oddziały litewskiego 2 Pułku Piechoty. Groziło to długotrwałą okupacją litewską nad tym obszarem, co musiało wywołać reakcję ludności polskiej, coraz bardziej zniecierpliwionej zaistniałą sytuacją[7]. Delegacje miejscowej ludności przedstawiały sytuację w Warszawie premierowi Ignacemu Paderewskiemu i Naczelnikowi Państwa Józefowi Piłsudskiemu oraz delegatom na kongres w Wersalu[8].

Równolegle organizowano na Suwalszczyźnie konspiracyjne struktury Polskiej Organizacji Wojskowej, które skupiły około 1500 ochotników z różnych warstw społecznych, w tym niemało gimnazjalistów. Oddziały POW od czerwca 1919 r. dokonywały akcji dywersyjnych przez uszkadzanie torów kolejowych na szlakach ewakuacyjnych Niemców oraz stając w samoobronie społeczności polskiej.

Augustów opuszczony przez wojska niemieckiego korpusu ppłk. Diebitscha 28 lipca 1919 r. zajął „peowiacki” III batalion suwalskiego 41 pp, rozlokowanego na linii demarkacyjnej na Biebrzy, dowodzony przez kpt. Michała Zebrowskiego. Wymusiło to ograniczenie aspiracji litewskich w  powiecie augustowskim, gdyż ślad za Niemcami wycofali się także Litwini[9].

Podobnie 7 sierpnia 1919 r. Suwałki pozbyły się oddziałów litewskich (a wkrótce i niemieckich), które obsadziły linię od jez. Wigry wzdłuż rzeki Czarna Hańcza, odcinając Sejnejszczyznę od Suwalszczyzny. To miało być kresem litewskich  ustępstw terytorialnych. Tym samym Litwini dali do zrozumienia, iż odstępując powiat augustowski i znaczną część suwalskiego, Sejny pozostają w granicach państwa litewskiego z zachowaniem pełnej kontroli nad powiatem sejneńskim i przeważającą ludnością polską[10].

10 sierpnia 1919 r. z Sejn wyszli Niemcy, gdzie przekazali lokalną władzę Litwinom.

Już 12 sierpnia w Suwałkach z inicjatywy Towarzystwa Straży Kresowej i Dowództwa Obrony Kresów Ziemi Suwalskiej, czyli tamtejszej POW miał miejsce zjazd przedstawicieli ludności polskiej północnych powiatów dawnej guberni suwalskiej, w tym społeczności sejneńskiej, rozważających nad reakcją polską na posunięcia litewskie. Chciano wywrzeć nacisk na Litwinów i wymusić bardziej ugodową politykę wobec społeczności polskiej. Delegaci w słowach przepojonych głębokim patriotyzmem  i chęcią znalezienia się pod skrzydłami opiekuńczymi Rzeczypospolitej… mówili o agitacji bolszewickiej i bolszewicko-tarybiackiej, o nastrojach sąsiadów Litwinów… zaznaczając zgodnie, że olbrzymiej większości wszyscy oczekują wojsk polskich[11]. Zjazd przybrał ewidentnie antylitewski charakter i żądał przyłączenia terenów okupowanych przez  Litwinów do Polski. Stwierdzono, że zajęcie Litwy przez siły Wojska Polskiego doprowadzi do rozwiązania zawiłych  spraw polsko-litewskich[12].

Suwalska Komenda POW gotowała się do walki o Sejny. … wyraźnym się stało, że nic nie zdoła powstrzymać zrozpaczonej ludności od wybuchu zbrojnego. (…) robiliśmy co tylko można, by wybuch zahamować zgodnie z życzeniami Warszawy oraz wobec niedostatecznego jeszcze uzbrojenia[13]. Do Józefa Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa Tymczasowa Rada Obywatelska Powiatu Sejneńskiego i okolicznych wsi skierowała protest przeciwko litewskiej okupacji i zapowiadając walkę; Piłsudski nie mógł popierać oficjalnie ryzykownej akcji, dążył bowiem do bliskich relacji z Litwą w duchu swej deklaracji wielkanocnej z 1919 r., tym bardziej zważywszy inne niespokojne linie pogranicza, zalecał cierpliwość[14], ale ostatecznie latem 1919 r. zaniepokojony skalą faktów dokonanych przez Litwinów na spornych terytoriach oraz współdziałaniem niemiecko-litewskim w nieoficjalnej formie dał przyzwolenie na działania militarne[15].

16 sierpnia 1919 r.  w komendzie Okręgu Suwalskiego POW zapadła decyzja o mobilizacji i „plebiscycie z bronią w ręku”.

Litwini nie byli bezczynni; ich premier Michał Śleżeviczius w czasie sierpniowej wizyty w Sejnach  wzywał społeczność litewską, by bronili swych osad do ostatka, jak kto może, stając z siekierami, widłami, kosami, żeby nikomu nie oddać kawałka ziemi od stuleci zamieszkałej przez przodków[16].

Decyzja w akcji zbrojnej zapadała 16 sierpnia w dowództwie suwalskiego Okręgu POW; podjęli ją por. Adam Rudnicki „Szczerba” i jego zastępca pchor. Wacław Zawadzki „Rózga”, w przeszłości kapral I Brygady Legionów Polskich. POW na tamtym terenie – ale nie tylko tam – była jedyna siłą, która w swych ramach mieści żywiołowy odruch ludności – powstanie[17]. Organizację tworzyli na ogół młodzi ludzie ze wszystkich środowisk społecznych – ziemian, inteligencji, rzemieślników, robotników, rolników.

Powstanie rozpoczęło się w nocy z 22 na 23 sierpnia 1919 r. Grupa Operacyjna ”Sumowo” (działająca w sile batalionu) pchor./ppor. Wacława Zawadzkiego „Rózgi”, który był faktycznym dowódcą powstania, mająca w swoim składzie trzy kompanie (łącznie około 900 ludzi), z udanym skutkiem zaatakowała Sejny z rejonu przysiółka Orzechowo w pobliżu jeziora o takiej nazwie[18]. Zadbano przy tym o zabezpieczenie kierunków potencjalnego zagrożenia litewskiego.

Wcześniej bowiem samodzielna kompania pchor. Piotra Łankiewicza z zaskoczenia zajęła Krasnopol rozbrajając oficera i czterdziestu żołnierzy litewskich i przejmując ich broń. Zostawiając dla osłony pluton, reszta podążyła kierunku Suwałk, po drodze – w majątku Ryżówka – biorąc do niewoli kolejnego oficera i dwudziestu żołnierzy litewskich, podobnie w pobliskim Tartaku rozbrojono sześćdziesięciu żołnierzy strzegących posterunku między jeziorami. Pozostawiając w tym miejscu kolejny pluton oddział Łankiewicza już na podwodach udanie kontynuowała akcję rozbrajania litewskich posterunków granicznych wzdłuż Czarnej Hańczy aż dotarła do Sejn.

Podobne zadanie rozbrajania posterunków litewskich w północnej części  powiatu suwalskiego (przed „linią Focha”) miała kompania pchor. Siemaszki. Rozległy teren wymagał działania plutonami i drużynami; opanowano miasteczko Filipów na pograniczu z Prusami, Rutkę Tartak i Becejły na północ od Suwałk oraz Kaletnik przy linii kolejowej Suwałki-Szestoki (Szestokai), skąd mogły nadciągnąć litewskie posiłki (pododdziały Siemaszki rozkręciły szyny i zajęły pozycje osłonowe)[19].

Z kolei kompania Tomasza Zana (prawnuka wileńskiego przyjaciela A. Mickiewicza) stanęła przed zadaniem opanowania północno-wschodnich terenów powiatu sejneńskiego, leżących już po drugiej stronie „linii Focha”. Z zaskoczenia przy pomocy lokalnego plutonu POW Kazimierza Rugienisa opanowano miejscowość Łozdzieje, leżącą ok. 18 km na północny-wschód od Sejn. W Łozdziejach pozostał plutony dowodzone przez Jerzego Wojczulanisa i Rugienisa, gdy reszta kompanii skierowana została do oswobodzonych od Litwinów Sejn. Skierowaną ją następnie do Gib dla wsparcia kompanii „Wigrańce”[20]. 23 sierpnia w południe Litwini uderzyli na Łozdzieje dwiema kompaniami, jakie dotarły z Olity; po półtoragodzinnej walce powstańcy polscy zmuszeni zostali do wycofania się do Sejn, w walce tracąc dwóch zabitych (Augustyn Balowicz i Kazimierz Walentukanis). Odwrót osłaniał oddział kawalerii POW z Augustowa[21].

Opanowanie Gib, Posejnel, Berżnik i Zelwy w planach powstańczych przypadło kompanii POW „Wigrańce”, skoncentrowanej na starym cmentarzysku przy rozwidleniu dróg na Zelwę i Wigrańce pod komendą pchor. Rosińskiego. W nocy z 22 na 23 sierpnia pluton Dominika Miszkiela rozbroił w Berżnikach litewskich żandarmów, drugi pluton – opanował Zelwę, Posejnele i Giby łącznie z linią wąskotorowa Zelwy do Płociczna. W Gibach dołączyła do pododdziału Rosińskiego cześć kompanii Zana; wspólna akcja dzięki zaskoczeniu zaowocowała – bez strat własnych – przejęciem około stu jeńców, pewną ilością broni i sprzętu wojskowego oraz oczyszczeniem z posterunków litewskich gmin na wschód od szosy Sejny-Giby[22].

Ważna akcja Powstania Sejneńskiego w Puszczy Nadniemeńskiej pozostaje związana z miejscowością Kopciów, wciśniętą między Marychę i Niemen. Kompania powstańców por. Adolfa Bóbki opanowała miasteczko, dokonała rozbrojenia placówek litewskich w Wiesiejach i Serejach; wzięto łącznie do niewoli ponad sześćdziesiąt jeńców litewskich i przejęto  sporo broni, o czym wysłano meldunek do Sejn. Mając oparcie od południa o obszar kontrolowany przez Wojsko Polskie partyzanci w Kopciowie, Wiesiejach i Serejach kontrolowali  teren poza „linią Focha”, uznaną 8 grudnia 1919 r. w tym miejscu za linię graniczną między Polską a Litwą. Oddział A. Bóbki na obszarze swego działania na parę miesięcy ustanowił „Republikę Kopciowską” i póki starczało własnych sił, póty istniała tam Polska[23].

Powyższe działania miały charakter osłonowy dla głównej akcji, podjętej przez grupę „Sumowo”  atakującej Sejny z trzech kierunków; główne uderzenie poprowadził sierż. Franciszek Ciborowski, za co otrzymał później Krzyż Walecznych. Z zaskoczenia powstańcy zajęli litewską komendę wojskową miasta mieszcząca się w dawnej rezydencji biskupiej oraz miejski ratusz, gdzie miała siedzibę litewska żandarmeria. Rejon katedry, nowy pałac biskupa Karasia (Karosasa) i seminarium duchowne  w klasztorze podominikańskim pilnowały patrole i warty powstańcze z poszanowaniem eksterytorialności kościelnej, chociaż kler tamtejszy nastawiony był szowinistycznie prolitewsko[24].

23 sierpnia dotarło do Sejn dwudziestu kawalerzystów POW dowodzonych przez por. Adama Lipskiego, której pierwszym zadaniem była osłona wycofujących się powstańców z Łoździeji. W grupie kawalerzystów przybył komendant POW na Suwalszczyźnie por. Adam Rudnicki, w którego ręce przeszło dowodzenie Powstaniem Sejneńskim[25].

W akcji na Sejny wyróżniło się kilku „peowiaków” – Feliks Kalwejt, Stanisław Kozakiewicz, Rapczyński, Tomasz Słonczewski, Piotr Szyryński, Sertel i Waluś; zginęło w niej dwóch żołnierzy a czternastu zostało rannych (niestety dalsze walki przyniosły kolejne ofiary).  Litwini mieli dziewięciu poległych i dwudziestu ośmiu rannych, zaś około czterystu ich żołnierzy dostało się do niewoli. Pozostali zdołali wycofać się na Kalwarię. Inne powstańcze pododdziały polskie zajmowały okoliczne miejscowości, folwarki i wsie. Plan przewidywał, iż wydarty obszar – sięgający ok. 30-40 km poza „linię Focha”, w tym cały powiat sejneński – miał być utrzymany tylko przez dobę i przekazany regularnym oddziałom wojskowym – 41 pp z Suwałk. Tak się jednak nie stało, mimo słanych próśb.

Już 21 sierpnia 41 Suwalski pp zostaje transportem kolejowym z Mińska Litewskiego przez Lidę i Grodno przewieziony do Augustowa, gdzie dołączył III baon z „peowiackimi” kompaniami rajgrodzką, sztabińską i augustowską. 24 sierpnia pułk dotarł koleją do Suwałk, gdzie został uroczyście powitany przez miejscową ludność[26]. Po krótkim godzinnym odpoczynku I baon skierowano do obsadzenia od północny granic powiatu suwalskiego, II baon pod komendą kpt. Stanisława Juszczackiego skierowano do Sejn dla wsparcia Powstania Sejneńskiego, ale zdołał on – mimo oczekiwań powstańców sejneńskich – dotrzeć ledwie do miejscowości Tartak na północnym skraju jez. Wigry[27].

Komendantem w odzyskanych Sejnach został ppor. Tadeusz Katelbach „Aleksandrowicz”. Wspominał później entuzjazm w mieście: Mieszkańcy Sejn ze swym seniorem, siwym starcem Wincentym Domosławskim na czele, witali nas ze łzami w oczach. Wchodząc na rynek ze swą kompanią nie mogłem opędzić się od błagań, by zaraz, na gorąco rozprawić się z Litwinami, którzy terroryzowali ludność i strzelali do nas[28]. W chwili rozpoczęcia działań wojskowych w ogłoszonej odezwie powstańcy uzasadnili swoje działania: … rozpoczęliśmy walkę o ziemie polskie, które chciano przemocą oderwać od Ojczyzny naszej  i oddać pod panowanie kowieńskiej Taryby. Samozwańczy rząd litewski ośmieli się nie uznać nakazów koalicji odgrażając się, iż bronić będzie Sejneńskiego, a wkrótce odbierze i Suwałki. Zrozumieliśmy wówczas, że na siłę trzeba odpowiedzieć siłą, że czynem i krwią własną okupimy  raz na zawsze nasze prawa do połączenia się z Ojczyzną.  Nie pragnęliśmy tej walki, gdyż z ludem litewskim chcieliśmy i chcemy żyć w zgodzie…[29] Cieszono się uwolnieniem z magistratu polskich więźniów politycznych, gdzie już następnego dnia miało miejsce posiedzenie polskiej rady miasta. Dozbrojony (m.in. dwoma karabinami maszynowymi i 250 karabinami) batalion powstańczy pchor. Zawadzkiego przygotowywał stanowiska obronne na podejściach do Sejn od północy i wschodu oraz patrolując brzegi opływającej miasto Marychy. 24 sierpnia siły powstańcze oczyściły z wojsk litewskich placówki we Frąckach, Okółku, Rygolu i Kaletach; oddziały litewskie wycofały się na Kalwarię i Łoździeje, skąd jedynie wyparli powstańców[30].

Wykorzystując brak w Sejnach regularnych formacji polskich znacznie liczebniejsze siły litewskie (1200  regularnych piechurów i 120 kawalerzystów dysponujących 18 cekaemami oraz mając bliskość 1 pp litewskiego wraz z artylerią), wsparte dobrze zorganizowanymi militarnie ochotniczymi grupami szaulisów i niemieckich osadników oraz dokładnym rozpoznaniem sytuacji w Sejnach przez jednego z litewskich księży, który z Sejn przedarł się do swoich wojsk, 25 sierpnia Litwini podjęli atak na miasto i po dwugodzinnej walce Sejny zostały przez nich opanowane, gdyż powstańcy nie dysponując większym zapasem amunicji musieli wycofać się z miasta. Zginął wówczas pchor. Wacław Zawadzki „Rózga”, awansowany pośmiertnie do stopnia podporucznika. Kilka godzin później zreorganizowane i wzmocnione powstańcze oddziały polskie pod dowództwem por. Adama Szczerby-Rudnickiego rozpoczęły kontratak. Kawaleria ppor. A. Lipskiego w sile plutonu atakowała miasto oskrzydlając je od strony południowo-wschodniej i uderzając na tyły sił litewskich. Równoczesna dywersyjna akcja  dość słabego oddziału powstańczych kawalerzystów wywołała ogromne wrażenie i miała silny wpływ na ostateczny efekt działań; Litwini uznali, iż był to rajd regularnej jazdy polskiej (ppor. Lipski nosił mundur macierzystego 1 Pułku Ułanów Krechowieckich), który może zagrozić im odcięciem drogi odwrotu i w efekcie w popłochu wycofali się przez Borki i Maciejowiznę na Łoździej[31]. Walki o miasto miały jednak zaciekły charakter, ponownie akcja powstańcza prowadzona była z trzech kierunków; ostatecznie Sejny po dwugodzinnych bojach znalazły się w ręku polskim, choć sukces okupiony został szesnastu poległymi i trzydziestu rannymi powstańcami[32]. Liczbę ofiar powiększyły jeszcze okrucieństwa Litwinów, których dopuścili się oni na mieszkańcach miasta i rannych powstańcach, których dobijali. Wśród ofiar znalazł się był aptekarz Wincenty Domosławski, przewodniczący polskiej Rady Obywatelskiej w Sejnach, zastrzelony podczas pomocy udzielanej rannym w swojej aptece, gdzie zaimprowizowano punkt pomocy medycznej[33]. Domy polskie były plądrowane i grabione, wielu mieszkańców aresztowano i wywieziono do Łoździej, gdzie byli katowani, wielu zostało trwale okaleczonych, dopuszczano się licznych gwałtów i morderstw. Litwini grozili wręcz dokonaniem rzezi wśród Polaków.

Nazajutrz po odbiciu Sejn odesłano na wozach trzynastu poległych do Suwałk, bo stamtąd pochodzili. Do szpitala suwalskiego odesłano rannych powstańców i rannych żołnierzy litewskich. 27 sierpnia na sejneńskim cmentarzu pochowano uroczyście zarówno poległych powstańców pochodzących z Sejn, w tym ppor. Zawadzkiego, jak też żołnierzy litewskich. Pogrzeb przerodził się w patriotyczną manifestację mieszkańców deklarujących swoją przynależność do Macierzy[34].

Po ponownym wyzwoleniu Sejn został ściągnięty do miasta II batalion 41 Suwalskiego pułku piechoty, który dotarł 25 sierpnia wieczorem a wkrótce następne pododdziały Wojska Polskiego. Siły polskie wzmocnił pięćsetosobowy batalion A. Rudnickiego z dwoma cekaemami. Całością dowodził kpt. Stanisław Juszczacki. Litwini nie zrezygnowali jednak ze swoich planów opanowania miasta i gromadzili siły; 28 sierpnia uderzyli znowu siłami dwóch batalionów 1 pułku piechoty z dwunastoma cekaemami i baterią armat oraz oddziałami szaulisów i ochotników niemieckich. Walki trwały cały dzień (straty obrońców Sejn wynosiły kilku poległych i rannych; ranny został m. in. por. Adam Rudnicki) i dopiero wtedy Litwini uświadomili sobie daremność wysiłków okupacji Sejn, i ostatecznie zdecydowali wycofać swoje siły na „linię Focha”.

Nastąpił czas odbudowy administracji polskiej; powrócił do miasta starosta B. Horbaczewski, usunięty przez Litwinów, i podjął organizowanie urzędu powiatowego, sądownictwa i policji. Przeprowadzone rychło wybory do Rady Miejskiej, które postawiły na jej czele Leona Kułwajcia, zaś burmistrzem Sejn został Jan Mittag.

9 września 1919 r. wojska polskie obsadziły „linię Focha”.  Wcześniej 1 września wydany został rozkaz wcielający wszystkie formacje powstańców do III batalionu 41 suwalskiego pułku piechoty. Rozkaz zakończył ostatecznie działania powstańcze, odtąd linię frontu „niewypowiedzianej wojny polsko-litewskiej” obsadzali nie powstańcy-ochotnicy, ale regularni żołnierze Wojska Polskiego[35]. Faktyczna likwidacja Suwalskiego Okręgu POW nastąpiła 15 października 1919 r. Jednakże po drugiej stronie linii demarkacyjnej działały formacje POW na terenie powiatu sejneńskiego pozostającego wciąż pod administracją litewską; taką był oddział Adolfa Bóbki w „Republice Kopciowskiej”.

Krwią swoich najlepszych synów polskość tej ziemi – Sejneńszczyzny –potwierdzono, jak później napisał uczestnik i kronikarz tych zmagań  A. Rudnicki[36]. Walki – nazwane powstaniem sejneńskim – faktycznie przesądziły o przynależności Suwalszczyzny (i Sejneńszczyzny) do Polski oraz umocniły pozycje polskie na rubieżach północno-wschodnich. Sukces tym większy, że za „linią Focha” Niemcy współpracując z Litwinami formowali pod dowództwem Pawła Bermoda-Awałowa oddziały rosyjskie, złożone z jeńców armii niemieckiej. To pokazuje, z jaką koalicją faktycznie zmagała się odradzająca się Rzeczypospolita.

Warto też pamiętać, że wielu powstańców sejneńskich miało żywe rodzinne tradycje walk niepodległościowych z okresu powstania 1863 r. W Powstaniu Sejneńskim poległo łącznie prawie 50 powstańców i żołnierzy WP, a ok. 70 odniosło rany.

Polskie władze centralne nie chciały możliwie najdłużej angażować w konflikt sejneński regularnego wojska. Decydowano się na ograniczony zasięg walk powstańczych i prowadzenie ich lokalnymi ochotniczymi siłami, bowiem wprowadzenie regularnych jednostek Wojska Polskiego mogło przerodzić się w wojnę polsko-litewska na szerszym obszarze i groźnych skutkach politycznych. Na to odradzające się państwo polskie nie mogło sobie pozwolić. Toteż wygodniejsza była sytuacja, iż Powstanie Sejneńskie było spontanicznym zrywem miejscowej ludności, która straciła cierpliwość  wobec nowego okupanta, czyli Litwinów[37]To tłumaczy wiele, ale nie umniejsza faktu, że było to powstanie   z w y c i ę s k i e.

Pozostaje jeszcze zagadnienie; czy Powstanie Sejneńskie nie zwiększyło czujności Litwinów i udaremniło przygotowywany przez POW w Kownie przewrót zbrojny na rzecz orientacji propolskiej[38]?!

Litwini dokonali wówczas wyboru; za wroga największego uznano Polskę i Polaków. I dlatego Litwini gotowi byli sprzymierzyć się przeciw Polsce z Niemcami i… Rosjanami. Tym większa zasługa powstańców sejneńskich, że ich ofiara owocowała ponownie we wrześniu 1920 r., gdy Litwini z bolszewikami dalej zmawiali się przeciw nam i od lipca do września okupowały ponownie powiaty augustowski, suwalski i sejneński. Szczęśliwie, na krótko… Sejneńszczyzna zaś stała się podstawą wyjściową w pierwszym etapie zwycięskiej batalii niemeńskiej 1920 roku.

[1] Por.: Piotr Łossowski, Po tej i tamtej stronie Niemna. Stosunki polsko-litewskie 1883-1939, Warszawa 1985; Piotr Łossowski, Kwestia przynależności państwowej Sejneńszczyzny w latach 1918 1920 [w] Materiały do dziejów Ziemi Sejneńskiej, Białystok 1963, s. 353-380; Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska 1918-1920, Sejny 2004; Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski o Ziemię Sejneńsko-Suwalską w latach 1918-1920, Sejny 2009; Grzegorz Nowik, Powstanie Sejneńskie 23-28 VIII 1919 r., [w] 85 rocznica Powstania Sejneńskiego. 80 rocznica Korpusu Ochrony Pogranicza [dodatek specjalny do „Sejneńszczyzny” nr 4/2004], s. V.

[2] Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 36-37;  Grzegorz Nowik, Powstanie Sejneńskie…, s. V.

[3] Szerzej o tym: Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 31n.

[4] Tadeusz Katelbach, Spowiedź pokolenia, Gdańsk 2001, s. 94.

[5] Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski…, s. 20-21.

[6]Ludwik Smoleń mjr, Zarys historii wojennej 41 Suwalskiego pułku piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, Warszawa 1929, s. 11-12; Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 39 i 53; K. Kłodowski, Strzelcy suwalscy: grudzień 1918-kwiecień 1920, „Jaćwież”, 1995, nr 5, s. 10-14.

[7] Szarzej o sprawie: Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski…, s. 31-58.

[8] Tamże,s.59-66..

[9] Ludwik Smoleń, Zarys historii wojennej 41 Suwalskiego pułku…, s. 11-12 i 16-17.

[10] Piotr Łossowski, Po tej i tamtej stronie…, s. 115.

[11] Cyt. za: „Ziemia Suwalska”, 1919,  nr 9, s. 7.

[12] Piotr Łossowski, Po tej i tamtej stronie…, s. 115.

[13] A Rudnicki, Okręg Suwalski Polskiej Organizacji Wojskowej, Praca i Walka, (styczeń-październik 1919), „Strzelec”, 11 listopada 1934, s. 62.

[14] Piotr Łossowski, Po tej i tamtej stronie…, s. 107.

[15] Tadeusz Katelbach, Spowiedź pokolenia, Gdańsk 2001, s. 107.

[16] Cyt. za: Stanisław Buchowski, Powstanie Sejneńskie (23-28 sierpnia 1919 roku), „Przegląd Sejneński”, 1999,  nr 7-8, s. 3.

[17] A Rudnicki, Okręg Suwalski…, s. 62.

[18] Tadeusz Katelbach, Spowiedź…, s. 94-95.

[19] Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 101.

[20] Tamże.

[21] Jw., s. 102 ; Adam Szczerba [Rudnicki], Szarża kawalerii POW pod Sejnami, „Peowiak” 1931, nr 2; Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski…, s. 81-82.

[22]  Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski…, s. 81-82.

[23] Grzegorz Nowik, Powstanie Sejneńskie…, s. IX. Linia graniczna na tym odcinku nie uległa zmianie we wrześniu  1920 r. , gdy siły 2.Armii Wojska Polskiego przeszły przez te miejscowości do manewru oskrzydlającego bolszewików w Batalii Niemeńskiej.

[24] Tadeusz Katelbach, Spowiedź…, s. 95.

[25] Adam Szczerba [Rudnicki], Szarża kawalerii POW pod Sejnami, „Peowiak” 1931, nr 2.

[26] Stanisław Buchnowski, Konflikt polsko-litewski…, s. 82.

[27]Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 103-106.

[28] Tadeusz Katelbach, Powstanie Sejneńskie (wspomnienia uczestnika), „Nowy Świat” z 6 września 1969 r.

[29] Cyt. za: „Ziemia Suwalska”, 1919,  nr 9, s. 7.

[30] Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 103 – 106.

[31] Adam Szczerba [rudnicki], Szarża kawalerii POW pod Sejnami, „Peowiak” 1931, nr 2; Tadeusz Katelbach, Spowiedź…, s. 95

[32] Ludwik Smoleń, Zarys historii wojennej 41 Suwalskiego pułku…, s. 19;

[33] Por.: Akta śledztwa sądowego w sprawie zamordowania Powstańców Sejneńskich z 1919 r.

[34] Ludwik Smoleń, Zarys historii wojennej 41 Suwalskiego pułku…, s. 19; Tadeusz Katelbach, Spowiedź…, s. 95

[35] Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 114.

[36] Adam Rudnicki, Okręg Suwalski…,  s. 68. Por. też: Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 110.

[37] Ryszard  Mackiewicz, Powstanie Sejneńskie, ”Myśl Polska o Kresach”, 1999,nr 8, s. 6.

[38] Por.: Stanisław Buchnowski, Ziemia Sejneńsko-Suwalska…, s. 116.

 

*****

 

Wiesław Jan Wysocki

LEGIONY POLSKIE

Aktywiści w Galicji

Zrodzony z inspiracji niepodległościowych i entuzjazmu młodego poko­lenia ruch legionowy związał się z osobą Józefa Piłsudskiego.  W 1909 r. objąwszy ko­mendę założonego w roku 1908 m.in. przez Kazimierza Sosnkowskiego i Maria­na Kukiela Związku Walki Czynnej, po wchłonięciu organizacji wojskowej Nieprzejednani, kierowanej przez Ignacego Lubicz-Sadowskiego, i kół mi­licyjnych Polskiej Partii Socjalistycznej, decydował on niepodzielnie o rozwoju ruchu niepodległościowego. Ideą przewodnią stały się przygotowania do czynu zbrojne­go – Piłsudski uznał, że Polska może odrodzić się tylko manu militari. ZWC dążył więc do wywalczenia „niepodległej republiki demokratycznej” – jak głosiła deklaracja ideowa, a politycznie skierowany był przeciw Rosji, głównemu rozbiorcy i zaborcy. Miał on charakter tajny, także wobec władz Austro-Węgier. Rychło przystąpiono do szkolenia wojskowego członków Związku.

Trzeba zaś było niezwykłej mocy ducha, aby przemóc fatalną niewspółmierność sił i zamiarów, aby czyniąc rzeczy, mające zrazu wszelkie pozory śmieszności, ocalić powagę sprawy, wyrabiać z wolna szacunek dla niej wśród otoczenia. Czas to był bowiem, gdy jednym plutonem w cywilnych ubraniach – wspo­minał Marian Kukiel – z paru sztukami broni owiniętej w derki ruszało się w ja­ry i polany leśne na tajemne ćwiczenia, kiedy strzelano po wąwozach pojedyn­czo do improwizowanych celów; a jednak nie tylko zdobywano sobie duże wyro­bienie wojskowe, lecz także wzmagała się żądza wiedzy, namiętność do sztuki wojennej, dojrzewały roczniki pierwsze oficerów strzeleckich.

Poza założycielami ZWC – Kazimierzem Sosnkowskim „Józefem”, Marianem Kukielem „Stachem”, Zygmuntem Bohuszewiczem „Zychem”, Mieczysławem Dąbkowskim „Pawłem”, Kazimierzem Fabrycym „Konradem”, Janem Gorzechowskim „Jurem”, Kazimierzem Możdżeniem „Kinto”, Leonem Nowakowskim „Karminem”, Jerzym Ołdakowskim „Orciem”, Władysławem Rożenem „Barnabą”, Mieczysłąwem Trojanowskim „Ryszardem” – do kadry oficerskiej organizacji należeli działacze niepodległościowi: Wacław Biernacki „Kostek”, Albin Fleszar „Satyr”, Tadeusz Furgalski „Wyrwa”, Czesław Jarnuszkiewicz „Kazimierz”, Rajmund Jaworowski „Światopełk”, Tadeusz Kasprzycki „Zbigniew”, Adam Koc „Witold”, Tadeusz Kossakowski „Kirgiz”, Stanisław Krynicki „Tymkowicz”, Bogusław Kunc „Kordian”, Henryk Minkiewicz „Odrowąż”, Kazimierz Piątek „Herwin”, Tadeusz Piskor „Ludwik”, Władysław Prażmowski „Belina”, Aleksander Prystor „Katajama”, Edward Rydz „Śmigły”, Władysław Sikorski „Władek lwowski”, Adam Skwarczyński „Stary”, Stanisław Skwarczyński „Mały”, Walery Sławek „Gustaw”, Julian Stachiewicz „Wicz”, Stanisław Zwierzyński „Sław”, Tadeusz Żuliński „Barski”.

Żywiołowy rozwój ZWC objął najpierw ośrodki miejskie Galicji, a wkrótce rozszerzył się na teren zaboru rosyjskiego i samej Rosji. W celu wyszkolenia kadr instruktorskich zorganizowano szkoły wojskowe, w których program nauki po­dzielono na kursy – podoficerski i oficerski. Ci, którzy ukończyli kurs wyższy i po­zytywnie zdali egzamin, otrzymywali specjalną odznakę oficerską zaprojektowaną przez Włodzimierza Tetmajera, zwaną Parasolem.

Program kursów początkowo bazował na doświadczeniach szkół bojowych PPS, szybko jednak został dostosowany do wzorców wojskowych szkół austriackich stosownego szcze­bla, a atutem instruktorów ZWC była wysoka ideowość i cenzus intelektualny. Wykładano m.in. historię wojskowości, naukę o broni, balistykę, strukturę i elementy służby wojska rosyjskiego, geografię militarną, czytanie map i planów, o materiałach wybuchowych, fortyfikacjach polowych, służbie wywiadowczej z praktycznymi seminariami. Związek przede wszystkim skupiał akademików lwowskich i krakowskich, toteż ze względu na dominującą w ZWC młodzież akademicką program szkolenia dostosowano do zajęć na uczelniach, podczas wakacji szkolenie teoretyczne zamierało. Przed wakacjami koncentrowano się na szkoleniu wywiadowczym akademików, którzy na letnią przerwę w nauce wyjeżdżali nierzadko na ziemie pozostające pod zaborem rosyjskim; wykłady te osobiście prowadził J. Piłsudski. Organizacja imponowała etosem; nieprawdopodobnym był ten stopień dyscypliny i poziomu moralnego – twierdził Kordian Zamorski – przy tak nikłych środkach egzekutywnych.

Opracowany jesienią 1908 r. Regulamin Związku Walki Czynnej we wstępie głosił, iż celem ZWC jest prowadzenie poza granicami caratu robót przygotowawczych oraz wytworzenie organizatorów i kierowników technicznych dla przyszłego powstania zbrojnego w zaborze rosyjskim. Dążąc do rewolucyjnego powstania Polski przeciw najazdowi moskiewskiemu, ZWC stwierdza, że celem zgodnych usiłowań ogółu jego członków jest Niepodległa Republika demokratyczna. W miarę czasu organizację bardziej „uwojskowiono”, w miejsce funkcyjnych pojawiły się stopnie oficerskie, a kierownictwo kolegialne zastąpione zostało rozkazodawstwem Komendanta.

Zbliżająca się wielka wojna miała rozsadzić „więzienie narodów”, za jakie uchodziła ówczesna Europa. Napięcie międzynarodowe przed I wojną światową sprawiło, że Piłsudski, od 1912 r. corocznie wybierany na komendanta głównego ZWC, mógł przejść od organizacji konspiracyjnej, jaką był ZWC, do legalnej – utworzonej w 1910 r. – pod nazwą: we Lwowie Związek Strzelecki, kierowany przez inż. Władysława Sikorskiego, i Towarzystwo Strzelec w Krakowie pod prezesurą Włodzimierza Tetmajera. Do marca 1914 r. organizacja ta (z formalnego punktu widze­nia dwa towarzystwa strzeleckie) zgromadziła 6449 strzelców.

Jednocześnie rozwijano ruch strzelecki na obczyźnie – w Szwajcarii, Belgii, Danii, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech – a od 1912 r. w zaborze rosyjskim i w głębi Rosji. Ośrodkiem decyzyjnym i dyspozycyjnym pozostawał ZWC, zachowując wciąż swój tajny, konspiracyjny charakter, skupiając w sobie spośród zwykłych członków Strzelca jednostki o skrystalizowanej orientacji niepodległościowo-rewolucyjnej, wypróbowanej wartości moralnej i sprawie całkowicie i bez zastrzeżeń oddane.

Przyszła wojna europejska według oceny Piłsudskiego mogła być szansą dla Polski: Wydaje się, że przewaga techniki niemieckiej pokona Rosję, a że jednak bogactwo i zasoby materialne Anglii i Francji wezmą górę nad siłami Niemiec. To – rzecz prosta – byłoby najkorzystniejsze dla nas… Piłsudski trafnie założył, że konflikt osłabi wszystkich zaborców, a więc Polacy muszą być gotowi do czynu zbrojnego, dzięki któremu wywalczą swe miejsce w Europie. W 1914 r. Komendant stawiał ograniczone, prawie minimalne zadanie, bowiem na początku wojny nie mogło chodzić o to, …jak w szczegółach ma być rozstrzygana kwestia wojska w Polsce, lecz po prostu o to, czy w ogóle żołnierz polski ma pozostać istotą mityczną, pozbawioną krwi i ciała…  Chciałem – twierdził Piłsudski – by Polska, która tak gruntownie po 1864 r. o mieczu zapomniała, widziała go błyszczącym w powietrzu w rękach swych żołnierzy…

W tym celu Piłsudski zainicjował utworzenie Polskiego Skarbu Wojskowego, który miał gromadzić fundusze na działalność insurekcyjną i prace ruchu strzeleckiego. Na jego czele stanął nestor polskich socjalistów, cieszący się powszechnym szacunkiem, Bolesław Limanowski.

Hasło przygotowania do czynu zbrojnego przyniosło niemały oddźwięk wśród młodzieży o różnej przynależności politycznej. We Lwowie w l. 1911–1912 powstały: Polskie Drużyny Strzeleckie, organizowane przez niepodległościow­ców z istniejącej tu od 1910 r. tajnej Armii Polskiej (a wcześniej działającego od 1908/1909 tajnego Polskiego Związku Wojskowego), sku­pionych wokół Organizacji Młodzieży Niepodległościowej Zarzewie (powstałej w 1909 w wyniku rozpadu ZMP Zet) – Henryka Bagińskiego, Mieczysława Neugebauera „Norwida” i Mariana Januszajtisa „Żegoty” (do chwili wybuchu wojny przeszkolono ponad 4 tys. członków), Drużyny Bartoszowe (Lwów, od 1908), kierowane przez Wawrzyńca Dajczaka i Stefana Pasławskiego, Drużyny Podhalańskie (Nowy Targ, 1913), Drużyna im. T. Kościuszki (Lwów, 1911), w ist­niejącym zaś już od wielu lat Stowarzyszeniu Gimnastycznym Sokół w 1910 r. zaczęto tworzyć  paramilitarne Polowe Drużyny Sokole. Kursami wojskowymi Sokoła kierowali emerytowani wojskowi – płk Zygmunt Zieliń­ski, kpt. Józef Haller i ppłk Piotr Fiałkowski. Nie można nie wspomnieć także o ruchu skautowskim – pierwsze drużyny zawiązały się, niezależnie od siebie, w roku 1910 we Lwowie i w Krakowie. W 1914 r. Związek Strzelecki liczył ok. 6,5 tys. członków, Polskie Drużyny Strzeleckie ok. 5,5 tys., Drużyny Bartoszowe ok. 10 tys. osób. Poziom wyszkolenia wojskowego w tych organizacjach był jednak bardzo nie­równy: dobry w Związku Strzeleckim i Polskich Drużynach Strzeleckich, słaby w pozostałych.

Rosyjski minister spraw wewnętrznych Aleksandr Makarow (1913–1915) stwierdzał nie bez racji: Centrum polityczne sprawy polskiej leży obecnie nie w Królestwie, ale w Ga­licji. W Królestwie wszystko jest spokojne, w Galicji natomiast wszystko wre, tam organizują się półjawnie i jawnie oddziały strzelców pod wodzą waszego Piłsudskiego, któremu lekkomyślnie pozwoliliśmy ujść z więzienia.

Czynów czyn – plan Piłsudskiego

 Galicyjską działalność przygotowującą powstanie antyrosyjskie wywiad austriacki tolerował, a nawet  dyskretnie wspierał. Inspiratorem tych kontaktów – jeszcze za czasów PPS i z okresu przed 1905 r. –  był Piłsudski, dostrzegający właśnie w Galicji zaplecze dla akcji antymoskiewskiej oraz możliwość zaopatrzenia się w broń. Z kolei wywiad był zainteresowany potencjalnym wykorzystaniem struktur organizacji do działań  własnych oraz dywersji na obszarze rosyjskim. Sztab sił austriackich argumentował wobec galicyjskiej administracji, iż leży w interesie wojska zaniechanie systematycznego prześladowania tej partii. W okresie kolejnego pogorszenia stosunków rosyjsko-austriackich w 1912 r. wzajemne zainteresowanie wzrosło; poseł do parlamentu wiedeńskiego Hipolit Śliwiński, członek Polskiego Stronnictwa Postępowego i współpracownik ZWC, złożył w kancelarii wojskowej następcy tronu memoriał na temat wykorzystania wpływów socjalistów w zaborze rosyjskim. Również Piłsudski na przegląd organizacji militarnych w Wiedniu oddelegował jedną kompanię strzelecką, niejako przypominając atuty, jakimi dysponował. Sztabowcy austriaccy w sporej części traktowali galicyjskie organizacje wojskowe i parawojskowe jak analogiczne niemieckie działające w południowej i zachodniej Austrii, co pokazuje, że nie potrafili do końca rozpoznać celów i zasięgu polskiego ruchu strzeleckiego. W przekonaniu przywódców państwa Habsburgów lojalistyczna postawa wszystkich warstw społecznych w Galicji była niekwestionowana, a antyrosyjskie nastawienie Piłsudskiego interpretowano jako czynnik niejako wymuszający jego lojalność wobec Austro-Węgier. Nie oznaczało to jednak, że ruch strzelecki nie natrafiał na różne szykany i restrykcje.

W listopadzie 1912 r. w Wiedniu powstała Komisja Tymczasowa Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych jako polityczna reprezentacja zbrojnego ruchu niepod­ległościowego w Galicji. Tworzyły ją ugrupowania galicyjskie: Polska Partia Socjalno-Demokratyczna Galicji i Śląska, Polskie Stronnictwo Ludowe i Polskie Stronnictwo Postępowe (cześć endecji) oraz partie zaboru rosyjskiego: Polska Partia Socjalistyczna Frakcja Rewolucyjna, Narodowy Związek Robotniczy, Na­rodowy Związek Chłopski i kilka mniejszych organizacji. Komisja ta powie­rzyła Piłsudskiemu komendę główną nad polskimi siłami wojskowymi. KT SSN (rok później odrzuciła miano „tymczasowej”) utrzymała się mimo konfliktów we­wnętrznych i frondy grup niepodległościowców endeckich oraz PSL Piast z Jakubem Bojką i Wincentym Witosem na czele.

Niezależnie od różnych orientacji politycznych środowisk polskich, wśród „aktywistów” dominowały postawy romantycznej „dalekomyślności”. W Polsce – pisał Bolesław Drobner – modlono się o wybuch wojny i oczekiwano na korzystny wynik rewolucji w głębi Rosji carskiej i wyzwolenie się spod zaborcy, a potem na powstanie niepodległej Polski…

„Rząd Narodowy” ogłasza powstanie

 Komisja uzyskała zgodę władz austriackich na wywołanie powstania na tere­nie zaboru rosyjskiego. Na ten cel gromadził fundusze Polski Skarb Wojsko­wy, powstały jeszcze w sierpniu 1912 r. na tzw. zjeździe irredentystów polskich w Zakopanem. 19 lipca na posiedzeniu Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych w Krakowie Piłsudski przekazał informację o przebiegu konferencji z 8 lipca czterech organizacji paramilitarnych: Związku Strzeleckiego, Drużyn Strzeleckich, Drużyn Bartoszowych i Sokoła. Organizacje postulowały utworzenie instytucji kierującej spodziewanym wkrótce polskim czynem wojskowym. Piłsudski uznał, że jedynym partnerem dla polskiej akcji wojskowej może być armia austriacka i że na obszarze państwa prowadzącego spodziewaną wojnę będzie mogła istnieć tylko zalegalizowana siła zbrojna z państwem tym współdziałająca. Można się w tym doszukać wizji powołania powstańczego Rządu Narodowego oraz usprawiedliwienia konieczności współpracy z wywiadem wojskowym c.k. armii jako ośrodkiem nadzorującym wszystkie elementy obce w ramach c.k. monarchii i niewątpliwie w tych sprawach decyzyjnym.

Po zabójstwie następcy austriackiego tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonki w Sarajewie 28 czerwca 1914 r. i ujawnieniu śladów wskazujących, że za zamachem dokonanym przez Gavriłę Principa stoi Serbia, Wiedeń wykorzystał ten fakt jako pretekst do eskalacji żądań restytucyjnych. Za Serbią stała związana układami Rosja, za tą ostatnią zaś Francja i Wielka Brytania. Austro-Węgry wspierane były przez Niemcy. Podsycany od pewnego czasu konflikt globalny (od pierwszej wojny bałkańskiej z 1912 r.) doprowadził do ostatecznych decyzji prowadzących wprost do wojny. 28 lipca 1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, a to uruchomiło „lawinę”.

Z chwilą wybuchu wojny światowej Piłsudski podjął konspiracyjną akcję mającą doprowa­dzić do powstania na ziemiach zaboru rosyjskiego. 29 i 30 lipca Komendant wydał pierwsze rozkazy mobilizacyjne dla organizacji paramilitarnych, wyznaczając miejsce postu swojego sztabu i organizacji pierwszych kompanii kadrowych w Krakowie (dwa pokoje kawiarni Esplanada).

Zmobilizował Związek Strze­lecki, podporządkowały mu się też Polskie Drużyny Strzeleckie, później dołączyły grupy z innych organizacji o takim samym charakterze – łącznie ok. 2,4 tys. ludzi, stosun­kowo dobrze wyszkolonych ochotników, rychło zgrupowanych w pięciu batalionach. Krakowski lokal drużyn, zlokalizowany przy ulicy Dolnych Młynów, przyciągał członków drużyn i uczestników kursów letnich. Był to już czas mobilizacji do c.k. armii, a więc i powoływania do wojska austriackiego oficerów polskich niepodległościowych formacji paramilitarnych, których dopiero po wybuchu wojny reklamowali dla oddziałów strzeleckich (od 16 sierpnia Legionów Polskich) wyznaczeni komendanci placu w Krakowie – Mieczysław Neugebauer „Norwid”, i we Lwowie – Michał Sokolnicki.

Piłsudski planował – według ustaleń jeszcze z 1913 r. –  wkroczenie na teren Zagłębia Dąbrowskiego, zanim zrobią to Niemcy, liczył bowiem na posiadane tam przez PPS wpływy oraz że samo pojawienie się strzelców zostanie żywiołowo poparte przez miejscową społeczność robotniczą. Do Zagłębia wysłał emisariuszy, którymi miał kierować Ignacy Boerner, bojowiec PPS z okresu rewolucyjnego. Piłsudski planował następnie zajęcie Warszawy i w ten sposób stworzenie wobec „sojuszników” faktów dokonanych. Przewidywał przy tym wycofanie wojsk rosyjskich za Wisłę, a na ich zapleczu powstańcy polscy w zaborze rosyjskim mieli podjąć ograniczone akcje dywersyjne i wywiadowcze. Austriacy wprawdzie traktowali Piłsudskiego jako jednego z najpoważniejszych partnerów, jednak nie godzili się na tak daleko posuniętą samodzielność. Toteż kontakty z oficerami wywiadu korpusów lwowskiego i krakowskiego w latach poprzedzających wielką wojnę, a także później, utrzymywane z konieczności przez Komendanta, nie były wolne od kontrowersji i nierozwiązanych problemów. Jak wiele innych koncepcji Piłsudskiego, kpt. Józef Rybak, oficer wywiadu austriackiego z dowództwa I Korpusu w Krakowie, oddelegowany do kontaktów ze strzelcami, uznał plan zajęcia Zagłębia za niemożliwy do zaakceptowania. 2 sierpnia podczas konferencji Piłsudskiego z kpt. Rybakiem, ten ostatni przekazał dyspozycje dowództwa austriackiego, by z chwilą wojny strzelcy przekroczyli granicę zaboru rosyjskiego i weszli na mało rozpoznane tereny na kierunku Miechów i Kielce. Przed rozpoczęciem operacji wojskowych miały tam możliwość operowania za kordonem kilkuosobowe (nie większe niż dziesięcioosobowe) patrole rozpoznawczo-dywersyjne. Jednocześnie Rybak oficjalnie zaaprobował w imieniu władz austriackich dokonującą się mobilizację podkomendnych Komendanta.

Wymarsz z Oleandrów

2 sierpnia 1914 r. utworzono na terenie tzw. Oleandrów na krakowskich Błoniach (na obszarze Wystawy Architektury i Wnętrz w Otoczeniu Parkowym, gdzie wykorzystano pawilon i teatr oraz warsztaty i stajnie) pierwszy siedmioosobowy patrol strzelecki (dał początek odro­dzonej kawalerii) pod dowództwem Władysława Prażmowskiego „Beliny”. Przed północą – pokrzepiwszy się w restauracji Antoniego Hawełki – grupa ta wyruszyła ku granicy. W skład patrolu, poza „Berliną”, weszli: Jan Głuchowski „Janusz”, Zygmunt Karwacki „Bończa”, Stanisław Skotnicki „Grzmot”, Stefan Kulesza „Hanka”, Ludwik Skrzyński „Kmicic” i Antoni Jabłoński „Zdzisław”. Około drugiej w nocy patrol przekroczył granicę cesarstwa rosyjskiego i po spędzeniu nocy koło Prandocina przeprowadził rozpoznanie rejonu Jędrzejowa. Otrzymawszy w majątku Skrzeszowice w darze konie, 4 sierpnia powrócił na nich do Krakowa z wiadomościami o przebiegu  rosyjskiej mobilizacji i chłodnym przyjęciu przez mieszkańców pogranicznego pasa zaboru rosyjskiego.

Od 3 sierpnia zaczęto na Oleandrach formować kompanie strzeleckie. Ze strzelców i drużyniaków (w Nowym Sączu w szkole im. Adama Mickiewicza trwał kurs podoficerski i oficerski Drużyn Strzeleckich, który przerwano w powodu mobilizacji, a jego uczestnicy dołączyli do ochotników gromadzących się na Olendrach) oraz ze 178 członków PDS, głównie polskich akademików studiujących w zachodnioeuropejskich uczelniach, z zaborów rosyjskiego i pruskiego (tych ostatnich z Poznańskiego było 18 strzelców), których przyprowadził do Krakowa Stanisław Burhardt „Bukacki”, powołano 1 Kompanię Kadrową Strzelców, a następnie kolejne kompanie kadrowe. Składały się one z żołnierzy-ochotników, głównie z cenzusem, po przeszkoleniu wojskowym na kursach podoficerskich lub oficerskich i traktowanych jako przyszłe kadry wojska polskiego. Do 1. Kompanii Kadrowej przemówił – przybyły po południu 3 sierpnia – Piłsudski: Żołnierze! Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa i przestąpicie granicę zaboru rosyjskiego jako czołowa kolumna wojska polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie Ojczy­zny… Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć ma się przyszła armia pol­ska i pozdrawiam was jako pierwszą kompanię kadrową. Polecił zamienić się dotychczasowymi odznakami, bowiem obecnie nie ma strzelców, ani drużyniaków, są jedynie żołnierze polscy… a jedynym znakiem będzie orzeł biały. Sam zamienił swojego orła z czapki z odznaką tzw. blachą (owalna blaszka z wytłoczonym orłem jagiellońskim i nazwą organizacji) komendanta oddziału Drużyn Strzeleckich Stanisławem Burhardtem „Bukackim”, a gest powtórzyli wszyscy zgromadzeni, wymieniając między sobą odznaki.

Tego samego dnia podczas posiedzenia KSSN Piłsudski poinformował obecnych, iż w Warszawie 3 sierpnia został powołany Rząd Narodowy, któremu on się podporządkował. Odczytał  rzekomą odezwę RN, która głosiła: Polacy! W Warszawie utworzył się Rząd Narodowy. Obowiązkiem wszystkich Polaków jest skupić się solidarnie pod jego władzą. Komendantem polskich sił wojskowych mianowany został ob. Józef Piłsudski, którego rozporządzeniom wszyscy ulegać winni. Pod odezwą była pieczęć Rządu Narodowego. Sporządził ją scyzorykiem bliski, jeszcze z czasów PPS, współpracownik Piłsudskiego Stanisław Siedlecki, późniejszy senator RP. Piłsudski blefował, ale sięgnął przy tym do symboliki Powstania Styczniowego i powszechnego szacunku, jakim cieszyła się pieczęć  powstańczego Rządu Narodowego.

6 sierpnia nad ranem, kilkanaście godzin przed wypowiedzeniem wojny Rosji przez Austro-Węgry, na rozkaz Piłsudskiego z krakowskich Oleandrów wyruszyła do walki z zaborcą rosyjskim 1 Kompania Kadrowa pod dowództwem pochodzącego z zaboru rosyjskiego por. Tadeusza Ka­sprzyckiego „Zbigniewa”, dotychczasowego komendanta okręgu szwajcarskiego Strzelca. Dowódcami plutonów zostali Kazimierz Piątek „Herwin”, Henryk Paszkowski „Krok”, Stanisław Burchardt „Bukacki” i Jan Kruszewski „Kruk”. Kompania liczyła ponad 160 strzelców. Po przekroczeniu granicy i pierwszych potyczkach dowodzenie przejął Kazimierz Piątek „Herwin”, oficer rezerwy c.k. armii. Kompanii towarzyszył patrol konny Władysława Prażmowskiego „Beliny” i oddział rozpoznawczy „beków”, czyli byłych bojowców PPS, pod komendą Tomasza Arciszewskiego „Stanisława”.

Kadrówka musiała ominąć leżące w pasie ofensywy wojsk niemieckich uprzemysłowione Zagłębie Dą­browskie z silnymi wpływami struktur podziemnych i skierować się na teren ma­ło aktywnej, nastawionej lojalistycznie, a przy tym pozostającej pod wpływami narodowej demokracji, Kielecczyzny. W nieodległych od Krakowa Michałowicach żołnierze Kasprzyckiego obalili słupy graniczne zaboru rosyjskiego. W ślad za nimi w ciągu kilku najbliższych dni wyru­szyły dalsze oddziały strzeleckie. Już 4 sierpnia sformowana została 2 Kompania Kadrowa dowodzona przez Mieczysława Neugebauera „Norwida” i zaczęto formować zalążki 3 Kompanii Kadrowej. Zorganizowano też Polską Intendenturę Wojskową, a pierwszymi uruchomionymi warsztatami był krawiecki (szycie mundurów) i kaletniczy. Dużą aktywność wykazywała komórka wywiadowcza Komendy Głównej, którą początkowo kierował Walery Sławek, a następnie Rajmund Świętopełk-Jaworski. Wkrótce zostało sformowanych – dzięki operatywności Mieczysława Trojanowskiego „Rysia” i jego współpracowników – kilkanaście kompanii, z których utworzono pięć batalionów strzeleckich. Ich wyposażenie było bardzo słabe. Jeżeli 1 Kompania Kadrowa Strzelców wyposażona była w nowoczesne karabiny typu Manlicher wz. 95, to pozostali otrzymali przestarzałe werndle. Jeden ze strzelców, Henryk Pietrzak, wspominał chwilę uzyskania broni: Tutaj też o radości wydają nam prawdziwe karabiny, bagnety i po 200 nabojów […] Ba­gnety bez żabek, karabiny bez pasów, patrony bez ładownic […] Jeden więc sznurkiem przywiązuje bagnet, drugi go drutem umocowuje, trzeci nasadza na karabin, czwarty poświęca zapasowe szelki, jako pas do własną kombi­nacją spreparowanych ładownic. Jednym słowem był to obraz godny śmiechu i litości zarazem.

Piłsudski, ogłaszając powstanie w Warszawie konspiracyjnego Rządu Narodo­wego, który „mianował” go komendantem polskich sił wojskowych, nie odniósł był sukcesu. Próba akty­wizacji społeczeństwa królewiackiego nie powiodła się, a austriackie dowództwo odmówiło – wbrew obietnicom – uznania samodzielności oddziału Pił­sudskiego. Nieistniejącemu Rządowi Narodowemu podporządkowała się tylko KSSN. Olbrzymia większość Polaków – mówił w dziesiątą rocznicę powstania Legionów Józef Piłsudski – wojny nie chciała, wojny nie wywołała i świadomą była tego, że ona nie o Polskę się toczy. Nie mając samodzielnego przygotowania do wypadków wojennych, Polacy uczynili przy wybuchu światowej katastrofy to, co czynili już dobre półwiecze w życiu codziennym – poddali się nakazom zabor­ców, wzmacniając w ten sposób siły każdego z nich. Niewielka garść ludzi, zwanych legionistami, zdecydowała inaczej. Chciała dać Polsce podczas wojny reprezentację w postaci polskiego żołnierza i polskich dla niego dowódców.

Wyruszając na wojnę, Komendant otrzymał mały srebrny obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej, który – jak potwierdza we wspomnieniach Aleksandra Piłsudska – zwykł był nosić przy sobie aż do ostatniej chwili życia.

Zajęcie Kielc

Kadrówka 7 sierpnia zajęła Miechów, 9 – Książ Wielki i Jędrzejów. Za nią podążały dwie kompanie strzeleckie. 10 sierpnia połączyły się, tworząc batalion pod komendą Kazimierza Sosnkowskiego. 11 sierpnia strzelcy przekroczyli Nidę i weszli do Chęcin, następnie po otrzymaniu kolejnych posiłków i dołączeniu Komendy Głównej z Piłsudskim skierowali się na Kielce.

Epizod kielecki rozbudził nadzieję. 12 sierpnia miasto zostało zajęte i utrzymane (po przejściowej utracie w dniach 13–21 sierpnia, gdy zagrożeni okrążeniem przez wojska rosyjskie strzelcy wycofali się z Kielc) do 10 września już siłami pułku (pięć batalionów), co pozwoliło wprowadzić na opanowanym ob­szarze polskie rządy. Od Kielc rozpoczęła się też legenda konia Komendanta – słynnej Kasztanki, na której wjechał do miasta, a którą kilka dni wcześniej otrzymał od Eustachego Romera, dziedzica majątku Czaple Małe. Społeczeństwo kieleckie przyjęło jednak oddziały Piłsudskiego dość ozięble, sympatii było nader skąpo. Niczego nie zmieniła rozmowa Piłsudskiego z biskupem Augustynem Łosińskim, niechętnym idei legionowej. Rozplakatowana odezwa komendanta głównego J. Piłsudskiego z 10 sierpnia z przesłaniem, że Polska przestała być niewolnicą i sama chce stanowić o swoim losie […] Niesiemy całemu Narodowi rozkucie z kajdan […] Z dniem dzisiejszym cały Naród  skupić się winien w jednym obozie pod kierownictwem Rządu Narodowego – nie wywarła większego wrażenia.

Mogło to oznaczać kres dotychczasowej koncepcji Piłsudskiego budowania zalążków polskiego wojska.

Powołanie Legionów Polskich

Kiedy wydawało się, że Piłsudski zostanie izolowany, a Austro-Węgry zlikwidują wojskowy ruch niepodległościowy, akcję polityczną w Wiedniu pod­jęli politycy galicyjscy (Ignacy Daszyński, Władysław L. Jaworski, a zwłaszcza prezydent Krakowa Juliusz Leo) i doprowadzili do przekształcenia „partyzantki” Piłsudskiego w formację regularną – Legiony Polskie (Legion Wschodni i Zachodni) jako autonomiczną część c.k. armii. Formacje miały liczyć po ok. 8 tys. żołnierzy. Wzmacniało to po­zycję ugodowych polityków krakowskich, a dla polskiego czynu zbrojnego zjed­nywało opinię społeczną Galicji, łącznie – choć z oporami – z narodowymi demokratami.

W celu reprezentowania interesów polskich wobec rządu austriackiego zawiązał się 16 sierpnia w Krakowie i we Lwowie Naczelny Komitet Narodowy, złożony z przedstawi­cieli wszystkich stronnictw politycznych (także posłów z Koła Polskiego przy parlamencie wiedeńskim i sejmie galicyjskim, przedstawicieli KSSN i Centralnego Komitetu Narodowego), choć z dominacją partii prawicowych, bardziej uległych wobec Austriaków. Galicja wystąpiła jako zjednoczona wizją przyszłej Polski siła polityczna. stając się swoistym parasolem dla dalszych działań Legionów i Piłsudskiego. Pierwszym prezesem NKN, będącego najwyższą władzą polityczną, wojskową, skarbową dla Polaków galicyjskich, został Juliusz Leo, po nim funkcję tę objął Władysław Leopold Jaworski (od listopada 1914 r.), a następnie Leon Biliński (od 1916 r.). NKN miał dwie sekcje: zachodnią (krakowską) i wschodnią (lwowską). Dla Komendanta  ważne było zobowiązanie władz austriackich dane NKN, że legioniści będą działali jedynie na froncie wschodnim przeciwko Rosji, komenda i język służbowy pozostawały polskie.

Strukturą pośredniczącą między naczelnym dowództwem c.k. armii i  NKN a komendami poszczególnych brygad legionowych była powołana Naczelna Komenda Legionów Polskich. Zwierzchnikami NKLP byli wysocy oficerowie c.k. armii, wprawdzie mający polskie nazwiska i rodzime koligacje, ale w istocie przeważnie bardzo „zaustriaczeni” – gen. Karol Trzaska-Durski (do 27 stycznia 1916 r.), gen. Stanisław Puchalski (do 14 listopada 1916 r.), płk Stanisław Szeptycki (do 25 kwietnia 1917 r.) i płk Zygmunt Zieliński (do 19 lutego 1918 r.).

NKN przeżywał wewnętrzne dekompozycje; we wrześniu 1914 r. wycofali się zeń zwolennicy Narodowej Demokracji i konserwatyści wschodniogalicyjscy, zwątpiwszy pod wpływem zwycięstw rosyjskich w sukces Austrii. Później, od początku 1915 r., rozwijał się konflikt między bezkrytycznie proaustriackim Władysławem Sikorskim a rewindykacyjnym Józefem Piłsudskim o symbole niezależności Legionów, potem o bierność Austrii w sprawie polskiej i w konsekwencji spór o dalszy werbunek do Legionów Polskich.

Legion Zachodni i Wschodni

 Utworzenie Legionów Polskich (Zachodniego i Wschodniego) ogłoszono manifestem z 16 sierpnia 1914 r. Wydzielone i dotąd samodzielne oddziały strzeleckie Piłsudskiego, podporządkowane NKN, miały  stać się 1 pułkiem Legionów Polskich, a żołnierzy zaczęto nazywać legio­nistami (gwarowo: legunami).  Chodziło o podkreślenie ciągłości dążeń niepodległościo­wych z okresu napoleońskiego i późniejszego. Piłsudski, używający tytułu komendanta głów­nego z „nominacji” fikcyjnego Rządu Narodowego, został wyeliminowany; po został jedynie do­wódcą pułku piechoty. Każdy legion otrzymał dowództwo austriackie w osobie generała narodowości polskiej. Języ­kiem służbowym wewnątrz legionów pozostał polski, umundurowanie i odznaki stopni były niejednolite. Odrębność w sposób demonstracyjny podkre­ślał Piłsudski i jego podkomendni.

Austriacy bardzo negatywnie ocenili niezależną inicjatywę insurekcyjną Piłsudskiego, podobnie z dużą ostrożnością odnosili się do innych jego działań, uważając go za przywódcę silnego, nieprzewidywalnego, niesterowalnego, a zatem niebezpiecznego dla AOK (Armeeoberokommando) – Naczelnej Komendy c.k. armii. Austriacy chętnie by zmarginalizowali rolę Komendanta, byle by mogli wygrać atut polskiego ruchu zbrojnego dla swoich celów. Sygnalizował tę zmianę stosunku władz austriackich kpt. Józef Rybak  podczas spotkania z Walerym Sławkiem już 10 sierpnia. Znacznie ostrzej przedstawił  sprawy ppłk Jan Nowak, szef wywiadu Grupy Operacyjnej gen. H. Kummera v. Falkenfelda, z którego formacją mieli współpracować strzelcy. Miało to miejsce już 12 lub 13 sierpnia podczas spotkania w Krakowie, dokąd udał się Piłsudski z Kielc. Ppłk Nowak domagał się od Piłsudskiego albo rozwiązania w ciągu doby formacji strzeleckich, albo podporządkowania się jako oddziałów pospolitego ruszenia, z czym wiązało się nałożenie opasek w barwach czarno-żółtych (austriackich) i złożenie przysięgi przewidzianej dla tego rodzaju sił. Komendant stanął więc wobec ultimatum, przy czym drugi wariant oznaczał koniec niezależności oddziałów strzeleckich.

Pewną szansą było powołanie NKN, o czym Piłsudski dowiedział się od Sokolnickiego. Komendant zwołał naradę z udziałem Sosnkowskiego i dowódców batalionów, na której przedstawił dylemat: albo przyjąć żądania austriackie i stać się formacją austriackiego pospolitego ruszenia, albo jako samodzielny oddział powstańczy podjąć walkę z Rosjanami. Większość uczestników narady wybrała ten właśnie wariant, ale Komendant uznał, że strzelcy są zbyt słabo uzbrojeni i wyposażeni, by podejmować niezależną działalność, toteż uznał wcielenie strzelców do struktur austriackiego pospolitego ruszenia jako konieczność – jedyną możliwość utrzymania narodowych oddziałów narodowych. Wtedy też zdecydował o powołaniu na ziemiach polskich, pozostających pod władzą Rosjan, Polskiej Organizacji Wojskowej. (POW).

W ślad za utworzonym 16 sierpnia NKN, rozkaz naczelnego wodza c.k. armii arcyksięcia Fryderyka zezwalał na sformowanie dwóch Legionów, Zachodniego w Krakowie i Wschodniego we Lwowie. Każdy z nich miał liczyć: po 8 batalionów po 1000 ludzi i po 2–3 szwadrony po 150 jeźdźców.

NKN stał się swoistym parasolem dla dalszych działań Legionów i Piłsudskiego; nad organizacją Legionów, a zwłaszcza rekrutacją do formacji legionowych, czuwał Departament Wojskowy NKN z płk. Władysławem Sikorskim. Dla Komendanta ważne było zobowiązanie władz austriackich dane NKN, że legioniści będą działali jedynie na froncie wschodnim przeciwko Rosji, komenda i język służbowy pozostawały polskie.

Ważny reskrypt austriackiego cesarza Franciszka Józefa II ogłaszał, iż Legiony powołane zostały na czas wojny i służący w nich mają wszelkie prawa żołnierzy c.k. armii; 2 października rząd w Wiedniu przekazał notą dyplomatyczną państwom neutralnym informację o przyznaniu legionistom praw kombatanckich. W samej armii austro-węgierskiej żołnierze legionowi traktowani byli jako należący do gorszej kategorii. Z drugiej jednak strony legioniści ostentacyjnie podkreślali swoją odrębność i nie akceptowali zwierzchności AOK, zapewne próbując w ten sposób wymusić uznanie odrębności Legionów.

Utworzony we Lwowie (głównie z drużyn Sokoła i Drużyn Bartoszowych) Legion Wschodni, tymczasowo powierzony Józefowi Hallerowi, odmówił – z powodu arogancji austriackiej  za sprawą reorientacji galicyjskich endeków (którzy ostatecznie wystąpili z NKN i polityczną uwagę zwrócili ku Piotrogradowi)  – złożenia au­striackiej przysięgi na wierność cesarzowi i wobec sukcesów rosyjskich (m.in. zajęcie Lwowa) na przełomie drugiej i trzeciej dekady września 1914 r. uległ roz­wiązaniu w Mszanie Dolnej. Wyznaczeni przez Piłsudskiego do przeprowadzenia mobilizacji, początkowo Michał Sokolnicki, a od 12 sierpnia – Marian Kukiel, nie byli w stanie przeciwstawić się tej akcji odmowy i sformowane ochotnicze oddziały już w miejscach koncentracji w większości odmawiały złożenia przysięgi. Złożyło ją jedynie 800 ochotników (później na froncie w Karpatach stanowili część 3 pp LP), ponad 2,5 tys. odmawiających urodzonych w Galicji znalazło się w c.k. armii. W takiej sytuacji uległy likwidacji dowództwa, czyli – zgodnie z ówczesną nomenklaturą – komendy, Legionu Wschodniego i Zachodniego, pozostawiając jedną Komendę Legionów Polskich.

21 sierpnia oddziały strzeleckie Komendanta ponownie zajęły Kielce. Dwa dni później austriacka Naczelna Komenda nadała formacjom Piłsudskiego nazwę 1 Pułku Piechoty Legionu Polskiego. W deszczowy dzień 5 września 1 pp LP złożył przysięgę w Kielcach. Dzień wcześniej w Krakowie rotę przysięgi złożył formujący się 2 pp LP, którego dowódcą został płk Zygmunt Zieliński, emerytowany oficer austriacki i ochotnik do Legionów.

28 września 1. pp LP przeszedł na czas ofensywy na Dęblin i Warszawę pod komendę gen. Wiktora von Dankla, dowodzącego I Korpusem 1 Armii. Ponieważ w planach państw centralnych do Warszawy mieli wejść Niemcy, Polacy natomiast nie chcieli, by brakło tam oddziałów polskich, toteż Piłsudski wyznaczył Michała Sokolnickiego i Witolda Jodkę-Narkiewicza jako oficerów łącznikowych przy dowództwie niemieckim von Dankla w Radomiu. Wynegocjowany układ – w bitwie o Warszawę miał uczestniczyć jeden batalion piechoty i jeden szwadron kawalerii 1 pp – nie został jednak przez Piłsudskiego uznany, a i okoliczności polityczno-wojenne rozwinęły się inaczej niż planowano.

Pierwsze boje

W pierwszych miesiącach wojny w czasie ofensywy austriacko-węgierskiej i niemieckiej na Radom, Dęblin i Warszawę, rozpoczętej 28 września, formacje 1 pp LP toczyły walki pod Ruszczą, Koprzywnicą, Gniewoszowcami, Szewcami i Samborcem.

9 października Komendant Piłsudski w Jakubowicach koło Ożarowa przejął dowodzenie pułkiem od Kazimierza Sosnkowskiego i tegoż dnia nadał swoim podkomendnym stopnie oficerskie; od Powstania Styczniowego był to pierwszy rozkaz nominacyjny do żołnierzy polskich. Stopnie oficerów otrzymało 136 strzelców; najwyższy awans przypadł Kazimierzowi Sosnkowskiemu – podpułkownikowski, majorami zostali Mieczysław Neugebauer „Norwid” i Edward Rydz „Śmigły”. Pułk liczył wówczas 6 batalionów oraz szwadron kawalerii, oddział sztabowy, żandarmerię, tabory i oddział sanitarny.

Wykonując rozkaz Komendanta, Edward Rydz „Śmigły” przeszedł ze swym III batalionem pod Anielin, gdzie 23 października brawurowo zdobywał pozycje i bronił ich w sytuacji prawie okrążenia. Pod pobliskimi Laskami przez cztery dni toczyły ciężkie walki cztery bataliony legionowe, dwa z nich – poza III także I, dowodzony przez kpt. Michała Żymierskiego – odznaczyły się brawurą, co docenił dowódzący bojem Józef Piłsudski. Poległo ok. 250 legionistów (spoczywają na cmentarzu w Laskach), lekko ranny został też Komendant. Napisał potem w rozkazie z 1 listopada 1914 r.: Dziękuję I i III batalionom w imieniu sprawy, której wszyscy służymy, za ten dzień chwały. Z dumą patrzyłem na spokój i pewność siebie, z którym oba bataliony poszły w ogień. Wreszcie potem i inne bataliony wytrzymały dnie próby w boju pod Laskami. Ostatni zeszliście z pozycji, gdy nadeszła ciężka godzina opuszczenia jej nie z Waszej winy. Honor naszego żołnierza został uszanowany nawet przez tych, którzy dotąd z głębokim niedowierzaniem i nieufnością patrzyli na nasze usiłowania. Ponieśliśmy duże ofiary, lecz te sowicie sprawie się opłacą.

Po załamaniu się ofensywy sił niemieckich i austro-węgierskich na Warszawę armie zmuszone były do odwrotu. IV batalion 1 pp LP wycofał się spod Grójca na Wolbrom. II batalion przez Śląsk dotarł do Krakowa, reszta 1 pp pod dowództwem Piłsudskiego także miała się  wycofywać na kierunku krakowskim. Istnienie 1 pp LP było zagrożone. Komendant,  w obawie przed przesunięciem pułku aż na Śląsk lub Morawy, zdecydował się na odwrót na Kraków lub Podhale, gdzie gotów był na stoczenie ostatniej bitwy. Z boju pod Krzywopłotami wyciągnął bataliony I, III i V oraz oddział kawalerii „Beliny” (pod Krzywopłotami 16–19 listopada 1914 r. bataliony IV i VI stoczyły ciężki bój) i polecił rozpoznanie bojem rejonu Żarnowca i Miechowa, a następnie wyznaczył kierunek odwrotu na Kraków nie według rozkazów austriackich, a przez Ulinę Małą między oddziałami wojsk rosyjskich posuwających się na zachód. Trzydniowy improwizowany i ryzykowny a przy tym wyczerpujący marsz (prowadzono też jeńców rosyjskich), prowadzony przez mjr. Rydza „Śmigłego”, zakończył się 11 listopada w Krakowie, przy wielkim niezadowoleniu Austriaków. Mimo to właśnie tu Piłsudski – w okresie ogólnej defensywy monarchii habsburskiej – otrzymał od arcyksięcia gen. Fryderyka Habsburga odręczną nominację na stopień brygadiera, stworzony specjalnie dla Legionów. Była to zapowiedź powołania formacji większej – brygady.

W wyniku dalszych działań wojennych 1 pp LP został przeniesiony na Podhale, gdzie Austriakom udało się zatrzymać i odeprzeć armię rosyjską. 13 grudnia oddziały Piłsudskiego entuzjastycznie witała ludność Nowego Sącza. Tam publicznie ogłoszono krakowską nominację brygadierską Komendanta, a 1 pp LP przemianowano w Brygadę LP (I Brygada). Brygada była dwupułkowa: 1. pp (bataliony I i III) dowodzony przez mjr. „Śmigłego”, i 2. pp (później nazwany 5.), złożony z batalionów II i IV, dowodzony przez „Norwida”, ale w jej skład wchodziły też dwa samodzielne bataliony (V i VI). Z końcem roku 1914 przemianowany z 1 na 5 pp dostał się pod dowództwo kpt. Leona Berbeckiego.

Z Nowego Sącza Piłsudski udał się do Wiednia, dokąd ewakuował się NKN, i uczestniczył w bankiecie – i laudacjach na swoją cześć – wydanym przez prezesa Władysława L. Jaworskiego. Wstrzemięźliwa postawa cesarskiego Wiednia wobec polskich postaw niepodległościowych nie zmieniła się jednak. Rajmund Świętopełk-Jaworski pisał o tym z goryczą do Brygadiera: Mówiłem o ogromnym znaczeniu nastrojów politycznych dla roboty wywiadowczej, o konieczności jakieś enuncjacji politycznej ze strony Austrii wyraźnie stawiającej sprawę polską. Na to powiedziano mi, iż oni nie mogą nic wyraźnego napisać, bo nie jest sprawa polska zdecydowaną, a Cesarz nie może ogłosić czegoś, co by było cofniętem.

Tymczasem, dowodzona pod nieobecność Komendanta przez ppłk. Kazimierza Sosnkowskiego, I Brygada skierowana została w okolice Tarnowa, gdzie właśnie nastąpiło przerwanie frontu na styku 3. i 4. c.k. Armii. Tam, pod Łowczówkiem, w dniach od 22 do 25 grudnia brygada stoczyła krwawą bitwę, wstrzymując Rosjan, co pozwoliło utrzymać linię frontu. Przeciwko legionistom walczyły m.in. rosyjskie pułki syberyjskie, do których wcielono wielu Polaków. W okopach podjęli oni śpiew polskich kolęd zaintonowanych przez żołnierzy I Brygady.

Od 24 stycznia do 28 lutego 1915 r. I Brygada przebywała na wypoczynku w Kętach, tu przeszła reorganizację, a wiosną znalazła się na pozycjach nad Nidą. W maju, gdy rozpoczęła się wielka ofensywa państw centralnych, której spektakularnym sukcesem była bitwa pod Gorlicami oraz zajęcie Lwowa 22 czerwca 1915 r., oddziały podległe Piłsudskiemu walczyły pod Konarami, na Lubelszczyźnie (m.in. pod Urzędowem i Jastkowem) i Wołyniu (pod Jabłonką, Kuklami, Kamieniuchą).

Gdy 5 sierpnia 1915 r. siły niemieckie zajęły Warszawę, Piłsudski – w obliczu wyraźnego słabnięcia Rosji – zdecydowany był podnieść poprzeczkę żądań w kwestii polskiej. Mimo iż Niemcy nie akceptowali jego pobytu w polskiej stolicy, odbył tam szereg spotkań politycznych. Oczekiwał usamodzielnienia Legionów, na naradzie w Otwocku 28 sierpnia powiedział: Musi być przez nas podjęta licytacja sprawy polskiej na terenie międzynarodowym. Rosja jest na drodze nieodwołalnej klęski. Następny jej etap to rewolucja i upadek caratu. Nie było to nic nowego. Piłsudski już w połowie 1915 r. rozważał zdystansowanie się od monarchii Austro-Węgier, której niejednoznaczne i kunktatorskie stanowisko w sprawie polskiej irytowało go. 6 sierpnia 1915 r., w pierwszą rocznicę wymarszu z Oleandrów, Komendant mówił: Żołnierze! Dziś po roku wojny i pracy smutno mi, że powinszować wam olbrzymich trudów nie mogę, lecz dumny jestem, że dzisiaj  z większym spokojem, niż rok temu, mogę do was, jak ongi, zawołać: Chłopcy! Naprzód! Na śmierć czy życie, na zwycięstwo czy na klęski – idźcie czynem  wojennym budzić Polskę do zmartwychwstania!.

Karpaty i Wołyń

 Utworzone w połowie września 1914 r. 2 i 3 pp LP, dowodzone przez Józefa Hallera i Zygmunta Zielińskiego, zawiązki przyszłej II Brygady, walczyły na pograniczu Węgier w Karpatach (Nadwórna, Mołotków, Pasieczna, rejon Zie­lonej i Rafajłowej), na Bukowinie i w Besarabii (Rarańcza i Rokitna). Przed ofensywą na Nadwórną i Stanisławów legionistom przyszło wybudować drogę przez niedostępny dla kolumn marszowych i taborów teren przełęczy na górze Rogodze nieopodal Pantyru (pasmo Gorgan); po pięciodniowej pracy pod okiem por. Jana Słuszkiewicza (2 pp LP) powstała siedmiokilometrowa „Droga Legionów”. Przy niej legioniści II batalionu 3 pp LP postawili siedmiometrowy krzyż, na którym legionista Adam Szani, krakowski rzemieślnik z cechu rzeźniczego, na desce z wozu taborowego wyrył bagnetem czterowiersz:

Młodzieży polska, patrz na ten krzyż!

                     Legiony Polskie dźwignęły go wzwyż,

                     Przechodząc góry, lasy i wały

                     Dla Ciebie, Polsko, i dla twej chwały.

Przejście dzikiego pasma górskiego Gorgan zaskoczyło Rosjan, którzy zostali wyparci przez legionistów. 29 października doszło do zaciętego boju pod Mołotkowem blisko Stanisławowa, gdzie polskie pozycje atakowała na przemian piechota i jazda rosyjska. Przewaga Rosjan w liczbie żołnierzy była ponad dwukrotna (6 tys. przeciwko 15 tys.), ponadto wróg dysponował karabinami maszynowymi, których oddziały polskie nie miały. Płk Zieliński uznał, że siły legionistów nie wytrzymają naporu Moskali i wydał rozkaz zejścia z pozycji. Poległo blisko 200 legionistów,  rannych było 489 żołnierzy, około 400 dostało się do niewoli.

Legendą utworzonej 8 maja 1915 r. II Brygady, dowodzonej przez Austriaka płk.. Ferdinanda Küttnera, stała się brawurowa szarża szwadronu ułanów pod dowództwem rtm. Zbigniewa Dunin-Wąsowicza przez cztery linie okopów rosyjskich pod Rokitną. Na umocnionych pozycjach zatrzymała się ofensywa austriacka i chcąc przerwać rosyjską linię obrony, 13 czerwca dowództwo rzuciło do szarży 63 ułanów legionowych. Po sforsowaniu trzech linii okopów szarża załamała się.  15 ułanów poległo z dowódcą, rtm. Wąsowiczem, 33 odniosło poważne rany, tylko  7 wyszło bez szwanku. Straceńcza szarża została zaprzepaszczona, bo austriackie dowództwo nie zdecydowało się rzucić piechoty za legionowym szwadronem. Wieści o brawurowej szarży rozeszły się szerokim echem w armii austriackiej, rosyjskiej,  w społeczeństwie polskim szarżę porównywano do przeprowadzonej z rozkazu Napoleona przez szwoleżerów 30 listopada 1808 r. w wąwozie Somosierra i poświęcono jej wiele tekstów literackich, znalazła też swoje odbicie w malarstwie. Rokitna przeszła do legendy polskiej kawalerii (w 1923 r. szczątki poległych 15 ułanów uroczyście przeniesiono na Cmentarz Rakowicki w Krakowie).

II Bryga­dzie, zwanej „żelazną”, przez wiele miesięcy towarzyszyła Komenda Legionów (kolejnymi ko­mendantami byli: gen. Rajmund Baczyński, gen. Karol Durski-Trzaska, gen. Stanisław Puchalski i płk Stanisław Szeptycki), narzucona przez wła­dze austriackie. Komenda ta nie odgrywała większej roli jako dowództwo całości Legionów i nie zyskała sobie szacunku. Część legionistów ostentacyjnie nie tolerowała szefa sztabu Komendy Legionów, kpt. Włodzimierza Ostoja-Zagórskiego, z powodu jego zażyłości służbowej i pozasłużbowej z Austriakami, którą uważano za wręcz niegodną oficera legionowego. W późniejszym okresie został ponownie przeniesiony z Legionów w szeregi c.k. armii.

Struktura Legionów

Pierwszy rok wojny ocenił Komendant I Brygady w rozkazie z 5 sierpnia 1915 r., datowanym w Ożarowie: Rok temu z garścią małą ludzi, źle uzbrojonych i źle wyposażonych, rozpocząłem wojnę. Cały świat stanął wtedy do boju. Nie chciałem pozwolić, by w czasie gdy na żywym ciele naszej ojczyzny miano wyrąbać mieczami nowe granice państw i narodów, samych tylko Polaków przy tym brakowało. Nie chciałem dopuścić, by na szalach losu, ważących się nad naszymi głowami, na szalach, na które miecze rzucano, zabrakło polskiej szabli! Że szabla nasza była małą, że nie była godną wielkiego 20-milionowego narodu, nie nasza w tym wina. Nie stał za nami naród, nie mający odwagi spojrzeć olbrzymim wypadkom w oczy i oczekujący w biernej «neutralności» jakichś dla siebie «gwarancji» […] Żołnierze i towarzysze broni! Rok ciężkiej pracy minął. Pracy tak ciężkiej, tylu obstawionej przeszkodami, że gdy się obejrzymy na nią, dziw bierze, że istniejemy, że dawno już rodzime bory nie szemrzą po nas swej pieśni żałobnej, po nas, po polskich żołnierzach z wielkiej wojny 1914–1915.

Trzon Legionów stanowiły dwie brygady – I, Piłsudskiego: oficjalnie 1 i 5 pp (od grudnia 1914 r., od maja 1915 r. podział wewnętrzny wydzielał trzy pułki: Edwarda Rydza „Śmigłego”, Leona Berbeckiego i Mieczysława Trojanowskiego „Rysia”, po­tem Michała Żymierskiego – ten pułk z czasem nazywano 7, oddział kawalerii Władysława Prażmowskiego „Beliny” – potem przekształcony w 1 pułk ułanów, dywizjon artylerii) – i II Brygada brygadiera Ferdynanda Küttnera  (2 pp Jó­zefa Hallera. i 3 pp Zygmunta Zielińskiego, dwa szwadrony kawalerii, z czasem przekształcone w 2 pułk ułanów, oraz dywizjon artylerii),  utworzone niezależnie od siebie w 1914 i 1915 r. na terenie Galicji z ochotników pochodzących głównie z tego regionu z różnych środowisk społecznych, choć często o radykalnych poglądach politycznych. Obie brygady zasilała młodzież w dużym odsetku z cen­zusem wykształcenia (szczególnie w I Brygadzie).

Kadrę oficerską I Brygady stanowili ludzie bardzo radykalni, nieuznający stopni nadawanych przez c.k. Komendę Legionów, a jedynie przyznane przez Piłsudskiego, używający tytułu „obywatel”. Oficerowie II Brygady reprezentowali postawy bardziej umiarkowane politycznie – wielu spośród nich było oficerami rezer­wy c.k. armii; kadra ta zbliżona była do kadry armii typu regular­nego, uznawała ogólnowojskową hierarchię, lecz jej dowódcy pułkowi – Zygmunt Zie­liński, Józef Haller, Henryk Minkiewicz czy Marian Januszajtis „Żegota”, nie cieszyli się autorytetem takim, jaki miał Piłsudski.

Wejście Legionów Polskich na obszar zachodni zaboru rosyjskiego, przez Rosjan zwanego Priwisliniem, pozwoliło na rozwinięcie werbunku i utworzenie – w rejonie Piotrkowa i Radomska – III Brygady.

Brygada ta (4 i 6 pp, oddział kawalerii i bateria artylerii), dowodzona przez płk. c.k. armii Wiktora Grzesickiego, wprawdzie Polaka, ale zgermanizowanego na modłę austriacką, potem płk. Stanisława Szeptyckiego, powsta­ła latem 1915 r. (rozkaz Komendy wydany został  8 maja 1915 r.), przeważnie z zaciągu miejscowego, ze znacznie mniejszym odsetkiem inteligencji i bez szczególnego zabarwienia politycznego. To właśnie sprawiło, że stała się ona przedmiotem przetargów, zwalczają­cych się wpływów i intryg zarówno ze strony obydwu brygad, jak i nadrzędnego dowódz­twa austriackiego. Większość kadry oficerskiej III Brygady ulegała jednak silnym wpływom I Brygady.

Piłsudski uparcie  obstawał przy niezależności Legionów. Objęcie nad nimi całkowitej i niepodzielnej komendy wydawało się rozwiązaniem najbardziej optymalnym. Podczas odprawy 14 września 1915 r. w Kowlu Komendant wobec oficerów I Brygady jednoznacznie krytycznie ocenił rolę Komendy Legionów. Przedstawił kilka możliwości przeciwdziałania sytuacji, począwszy od złożenia dymisji korpusu oficerskiego brygady, poprzez  jedynie własną rezygnację, po stopniowe zaostrzanie konfliktu z Komendą. Grono oficerskie gotowe było złożyć raporty o dymisję, rezygnacji Komendanta przeciwny był Sosnkowski jako następca na stanowisku brygadiera,  natomiast sam Piłsudski wybrał wariant potęgowania konfliktu.

Doszło do tego wkrótce; gen. Trzaska-Durski zareagował histerycznie i złożył wniosek o zwolnienie brygadiera Piłsudskiego z powodu niesubordynacji, niedozwolonych podróży na tyłach, obejścia drogi służbowej i niezdyscyplinowanego zachowania się. W dowództwie c.k. 4 Armii zamiast reprymendy i dymisji Komendant uzyskał obietnicę otrzymywania rozkazów bezpośrednio od austriackich dowództw z pominięciem Komendy Legionów. Austriacy zatem widzieli w Piłsudskim nie tyle wysokiego oficera, co niezależnego polityka dysponującego dużym autorytetem i potencjalnego sprzymierzeńca lub groźnego antagonistę. Woleli go mieć po swojej stronie, choć bez powiększania jego władzy.

Legionowa epopeja

W pierwszych piętnastu miesiącach wojny I i II Brygada walczyły na różnych odcinkach frontu, nie stykały się i nie znały wzajemnie. Po raz pierwszy spotka­ły się wraz z III Brygadą pod wspólnym austriackim dowództwem gen. Leopolda Hauera w ramach c.k. 4  Armii późną jesie­nią 1915 r. na Wołyniu, nad Stochodem i Styrem. Łącznie ok. 16 tys. żołnierzy polskich spędziło razem na froncie (choć wyodrębnionych w kilka grup – pułki 4 i 5 pod dowództwem Piłsudskiego, 1 i 7 pod rozkazami „Śmigłego” oraz pułk 6) prawie rok, zachowując własną specyfikę. Stoczyli tam wiele walk– pod Hulewiczami, Jabłonką, Kuklami, Kamieniuchą, Wiel­kim Miedwieżem, Kołkami, Koszyszczami, Stawyhorożem (Stawogoroszem), Kościuchnówką, Gruziatynem czy Tumanem.

Najcięższe z dotychczasowych bojów przebyliśmy w ostatnich dniach – pisał w rozkazie po bitwie pod Kościuchnówką (4–6 lipca 1916) Józef Piłsudski. – Ogień artylerii z nieznaną nam dotąd potęgą szalejący na naszych okopach, masowe ataki nieprzyjaciela, przebijanie się bagnetem przez pie­chotę wroga, masowe również szarże kawalerii rosyjskiej, wreszcie odwrót w nadzwyczajnie ciężkich warunkach, oto cośmy przeszli w ciągu kilku dni. Pomimo krwawych i ciężkich ofiar, któreśmy złożyli, cofnęliśmy się z każ­dorazowej pozycji jedynie wtedy, gdyśmy byli prawie otoczeni, schodzili­śmy zawsze ostatni z pola, przeciwstawiając wszędzie na naszym froncie nowy opór przemocy […] W kilka dni takiego boju rekrut staje się starym wiarusem, który ma co wspominać i czego uczyć drugich.

Cena była wysoka – ok. 2 tys. legionistów poległych, rannych i zaginionych; największe straty poniósł 5 pp LP – ponad 500 „zuchowatych”, w tym aż 30 oficerów, w niektórych kompaniach straty były 50-procentowe.

Na formacje legionowe pod Kościuchnówką naciskała ofensywa rosyjska podjęta przez gen. Aleksieja Brusiłowa, której zadaniem było zmienić sytuację na froncie wschodnim. Siły rosyjskie na odcinku legionowym czterokrotnie przewyższały pułki Piłsudskiego;  spośród znajdujących się na Wołyniu około 16 tys. legionistów, na pozycjach bojowych pod Kościuchnówką nie było więcej niż 6,5 tys. bagnetów i 800 szabel z 49 karabinami maszynowymi, 15 miotaczami bomb i 26 działami, a przeciwko nim skupiono gros sił rosyjskiego XLVI Korpusu – 100 Dywizji Piechoty (ze wsparciem 77 DP), czyli prawie 23 tys. piechoty, 3 tys. jazdy i 120 dział. W tej największej bitwie legionowej dowodził osobiście Komendant, w najbardziej dramatycznych okolicznościach wykazując rozwagę i spokój, budząc uznanie i szacunek u podkomendnych. Walki pod Kościuchnówką potwierdziły żołnierską sławę legionistów. Uznanie przyszło także ze strony niemieckiej, bo wzgórze, o które toczono boje, nazwano Polską Górą, leżący nieopodal lasek – Polskim Laskiem, kładkę zaś przez rzekę Garbach, dopływającą do Styru – Polskim Mostkiem. W rozkazodawstwie dowództw sił sprzymierzonych zaczęło pojawiać się określenie: „wojsko polskie”, nie szczędzono też odznaczeń. Podczas walk na Wołyniu niemieccy dowódcy mieli okazję dostrzec, że formacje polskie dowodzone przez niewykształconych wojskowo oficerów dorównują niemieckim, a przewyższają austriackie, doceniano okazaną bitność i żołnierskie męstwo. W oddziałach legionowych zaczęli pojawiać się dostojnicy austriaccy i galicyjscy, wyżsi dowódcy,  przedstawiciele ważnych instytucji życia publicznego; wizyty składali m.in. naczelny wódz arcyksiążę Fryderyk, minister obrony krajowej Fryderyk von Georgi, niemieccy generałowie – Aleksander Linsingen i Fryderyk von Bernhardi, reprezentanci NKN – książę Andrzej Lubomirski, Stanisław Downarowicz, Władysław Sikorski. Najserdeczniej goszczony był biskup pomocniczy lwowski Władysław Bandurski, honorowy kapelan I Brygady, później nazwany biskupem polowym Legionów.

O znaczeniu politycznym walk na Wołyniu pisał ich uczestnik i historyk J. Sadowski: Bój pod Kostiuchnówką jest jedną z przyczyn, które wywołały akt z 5 XI 1916 ze strony Niemiec i Austrii. Akt ten zmusił z kolei rewolucyjny rząd Kiereńskiego do uznania niepodległości Polski. Oświadczenie Kiereńskiego rozwiązało ręce aliantom, umożliwiając im wstawienie sprawy niepodległości Polski jako jednego z punktów do swego programu. Pomimo że nie widać jej na zewnątrz, istnieje jednak nić, która snuje się od rozbitych granatami wzgórz kostiuchnowskich do odległego Wersalu.

Kryzys przysięgowy

Po bitwie pod Kościuchnówką, na tle ostrych zatargów Piłsudskiego z austriackimi władzami administracyjnymi i wojskowymi oraz Komendą Le­gionów, wybuchł ostry kryzys wewnątrz Legionów. Dla Piłsudskiego były one kartą przetargową wobec Austrii, skoro jednak chwilowy „sprzymie­rzeniec” nazbyt długo nie chciał przedsięwziąć żadnych koncesji na rzecz sprawy polskiej, gotów był „wyrzec” się sojuszu. Przewi­dywał wszak (jeszcze przed wojną), iż w pierwszym etapie państwa central­ne, Austro-Węgry i Niemcy, pobiją Rosję, same zaś zostaną pokonane przez państwa ententy. Tego celu – sięgania po niepodległość i podbijania ceny swych „usług”, traktowania Legionów jako środka prowadzącego do niepodległości Polski – nie rozumiała Komenda Legionów.

Na społeczeństwo polskie oddziaływała zarówno sława bojowych wyczynów legionistów, jak i  niepodległościowa ideologia wypierająca po­stawę lojalistyczną. W latach 1914–1915 do Legionów zgłaszało się coraz więcej ochotników. W takiej atmosferze latem 1915 r. Piłsudski rzu­cił hasło wstrzymania werbunku, co wywołało sprzeciw ściśle wykonującej austriackie rozkazy Komendy Legionów. Od lipca 1916 r. Legiony Polskie przeszły pod bezpośrednie dowództwo niemieckie i zostały włączone do 11 dywizji bawarskiej gen. Paula Rittera von Kneussela. Ocenił to Piłsudski: Niemcy jakoś zanadto się o nas starają, Austriacy zaś umyślnie wypuszczają z rąk. Na drodze do swojej wizji niepodległości postanowił więc zaryzykować swój autorytet i podniósł poprzeczkę żądań w sprawie polskiej.

Wyrazem poparcia dla zamiarów Piłsudskiego stała się działalność Rady Pułkowników, instytucji powołanej poza strukturami formalnymi Legionów w lutym 1916 r., skupiającej wyższych oficerów reprezentujących wszystkie brygady. W jednym z memoriałów (podpisanych m.in. przez Józefa Piłsudskiego, Kazimierza Sosnkowskiego, Józefa Hallera i Bolesława Roję) Rada, której przewodniczył płk Edward Rydz „Śmigły”, domagała się m.in. mianowania komendantem oficera legionowego, odwołania z Legionów oficerów austriackich, utworzenia rządu polskiego, co jedynie zagwarantować może należyte rozstrzygnięcie sprawy polskiej w ogóle i sprawy wojska. Pisali też zdecydowanie: Prosimy o wyrażenie wobec władz austriackich, iż obecna Legiony i ich przyszły twór może i musi być jedynie uważany za Wojsko Polskie, które bije się i umiera za niepodległość Polski. Władze austriackie zdecydowanie odmówiły wycofania zawodowych oficerów c.k. armii z Legionów, a koncesje na rzecz polską były i zbyt późne, i połowiczne;  w dowodzeniu Legionami gen. Karola Trzaskę-Durskiego zastąpił niebudzący najmniejszego entuzjazmu gen. Stanisław Puchalski, przy tym zażądano, by legionistów obowiązywały austriackie oznaki stopni wojskowych. Rada Pułkowników z Piłsudskim przyjęła wyłącznie własne oznaki w postaci czerwonych wężyków, co było jawną niesubordynacją i burzyło ewentualny kompromis. Komenda Legionów odpowiedziała karami na noszących oznaki legionowe. Piłsudski stanął do raportu u gen. Puchalskiego, domagając się satysfakcji z powodu obrazy munduru i oznak I Brygady, jakiej dopuściła się Komenda,  ale nie uzyskał zrozumienia.

Ostatecznie Piłsudski podał się do dymisji i dymisja ta – pod naciskiem Niemców – została w końcu września 1916 r. przyjęta. W tej sytuacji na polecenie Piłsudskiego żołnierze I Brygady zaczęli składać jednobrzmiące pisma: Ponieważ w związku z udzieleniem dymisji Wodzowi swemu Józefowi Piłsudskiemu nie widzę w dalszej służbie swej pożytku dla odzyskania niepodległej ojczyzny prowa­dzącego, proszę o zwolnienie mnie z Legionów.

Piłsudski liczył, że wnioski o dymisję legionistów – obywateli rosyjskich oraz prośby galicyjskich żołnierzy o przeniesienie do sił austriackich stanowić będą potężną formę nacisku na AOK.  Rzeczywiście, Austria zdecydowała się na ustępstwa i 20 września 1916 r. Legio­ny zostały przemianowane przez cesarza Franciszka Józefa II na Polski Korpus Posiłkowy z własnymi sztanda­rami (formalnym symbolem „niezależności”), formację wojskową wyższego rzędu, równoważną formacjom austro-węgierskim, i bardziej samodzielną. Dalszą konsekwencją nieprzejednanego stanowiska Piłsudskie­go i legionistów była zmiana stosunku do sprawy polskiej Niemiec, które doceniły walory polskiego żołnierza. Ludendorff i Hindenburg po boju pod Kościuchnówką wywierali nacisk na czynniki polityczne, by uznać „wolną Polskę” i utworzyć sojusznicze (faktycznie powolne planom niemieckim) wojsko polskie. 4 listopada 1916 r. cesarz Franciszek Józef II podpisał reskrypt o wyodrębnieniu Galicji, co miało pozwolić na prawne połączenie się tej prowincji z przyszłym państwem polskim. Po ogłoszeniu przez państwa centralne Aktu z 5 listopada 1916 r. o „utworzeniu państwa polskiego” (utworzyć państwo samodzielne, z dziedziczną mo­narchią i kontynuacyjnym ustrojem […] Nowe Królestwo znajdzie w łączno­ści z obu sprzymierzonymi mocarstwami rękojmie potrzebne do sił swych roz­woju) Komendant polecił podkomendnym wycofanie uprzednio składanych  dymisji. W dalszej konsekwencji Akt 5 listopada  spowodował, że także Rosja została zmuszona do podobnej deklaracji w sprawie nie­podległości Polski (ogłosił ją 30 marca 1917 r. Tymczasowy Rząd kierowany przez Aleksandra Kiereńskiego). Sprawa polska po raz pierwszy w wielkiej wojnie nabrała charakteru międzynarodowego.

W liście do legionistów, skierowanym na ręce Leona Berbeckiego (ówczesnego szefa sztabu Komendy Legionów)  5 listopada 1916 r., Piłsudski pisał:  Po raz pierwszy w tej wojnie światowej dzisiaj w miastach naszych publicznie z ust przedstawicieli wielkich armii-narodów padają zapomniane poza Polską słowa: Niepodległość Polski, Rząd Polski, Wojsko Polskie. Za te słowa ongiś umierali na polach bitew nasi ojcowie i dziadowie, z tymi słowami szliśmy po kryjomu, nieraz z ofiarą własnej wolności czy nawet życia, tworzyć podwaliny ich istotnej treści, te same słowa próbowaliśmy wymówić w imieniu Polski pamiętnego dnia 6 sierpnia 1914 roku.

W dniu 6 listopada 1916 r. – w czasie, gdy ważyły się losy formacji legionowych – w  jednostkach podporządkowanych Komendzie Legionów służyło łącznie 17 368 żołnierzy, choć w oddziałach liniowych znajdowało się jedynie 11 536 legionistów-szeregowych, 3035 podoficerów i 631 oficerów. W różnych strukturach Komendy Legionów i obsługujących ją pododdziałach (kolumna transportowa, urząd prowiantowy, poczty polowe, kompania sztabowa, oddział telegraficzny, kompania techniczna itp.) funkcjonowało 86 oficerów, 293 podoficerów i 1715 strzelców; w szpitalach i domach rekonwalescentów przebywało 2 342 żołnierzy. 67,4% legionistów było poddanymi austriackimi, jedynie w 1 pp i 1 puł  była ich mniejszość.

W tym czasie wszystkie brygady (po reorganizacji, której celem było roz­bicie ideowej I Brygady) zostały odwołane z frontu i przewiezione do „Kró­lestwa” bez granic, a ściślej na obszar okupacji niemieckiej, gdzie w myśl planów niemieckich – Niemcy bowiem przejęli polityczne i wojskowe zwierzch­nictwo nad Legionami – miały stanowić kadrę przyszłej, formowanej z pobo­ru, armii polskiej. 1 pp LP rozlokowano w Łomży, 2 – w Różanie, 3 – w Warszawie, 4 – w Modlinie, 5 – w Pułtusku, 6 – w Dęblinie. 1 puł stanął w Ostrołęce, 2 – w Mińsku, dywizjony artylerii w Górze Kalwarii, Grajewie, Piotrkowie, saperzy zaś w Modlinie. Komenda Legionów kwaterowała w Warszawie. Wszystkie polskie jednostki przechodziły na etat organizacyjny i uzbrojenie wojsk niemieckich. Do oddziałów dotarli też instruktorzy niemieccy i – w znacznie mniejszej liczbie – austriaccy.

6 grudnia w Warszawie niemieckie i austro-węgierskie władze powołały Tymczasową Radę Stanu, do któ­rej Piłsudski wszedł jako przewodniczący Referatu Wojny, reprezentując stronę austriacką. Niemcom chodziło jednak tylko o pozorowanie tworzenia polskiej władzy politycznej i siły wojskowej, a fak­tycznie o jak najszybsze rzucenie polskich oddziałów na front, gdzie miały­by walczyć wyłącznie o  sprawę niemiecką. Tymczasowa Rada Stanu okazała się namiastką reprezentacji polskiej, ciałem doradczym i fasadowym, a nie decyzyjnym. Oczekiwano proklamowania niepodległego państwa, zniesienia obu stref okupacyjnych, utwo­rzenia niezależnego rządu i własnego dowództwa wojsk polskich, nade wszystko zaś pełnej niezależności polskiej siły zbrojnej oraz instytucji pomocniczych (intendentury i produkcji uzbrojenia). Niespełnienie tych oczekiwań doprowadziło do tzw. kryzysu przysięgowe­go i likwidacji Legionów. Było to rozmyślne i ostentacyjne zerwanie z Niemcami, które przejęły inicjatywę w sprawie Polski, oraz niemiecką koncepcją okrojonego, marionetkowego państwa polskiego. Piłsudski wyzbywał się atutu, który długo budował, rozpoczynając grę poli­tyczną va banque o wszystko, bez żadnych kompromisów. Po zwolnieniu ze służby w Legionach był poddany ścisłej inwigilacji i bacznie śledzono jego działalność polityczną; zawieszono ją dopiero po wejściu Komendanta do Tymczasowej Rady Stanu.

Cały czas Piłsudski podejmował zabiegi o niezależny charakter i polskie oblicze tworzonego przez siebie wojska. Nie inaczej było po triumfalnym wejściu do Warszawy 1 grudnia 1916 r. 3 i części 4 pp Legionów oraz 2 puł, które prezentowały się przed niemieckim generał-gubernatorem warszawskim Hansem von Beslerem na pl. Saskim. Rozmowy z Beselerem nic nie dały, bo Niemcy chcieli sprawy organizacyjne, szkoleniowe i dowodzenia wojska polskiego pozostawić w swoim ręku. Na składane memoriały w sprawie zasad organizowania armii polskiej nie reagowali.

10 kwietnia 1917 r. Legiony Polskie zostały przekazane przez władze austriackie nie Tymczasowej Radzie Stanu, surogatowi władzy narodowej, ale Beselerowi, aż do czasu ustanowienia najwyższej władzy państwa polskiego. Jednocześnie w Polskim Korpusie Posiłkowym zatrzymano żołnierzy legitymujących się obywatelstwem austriackim. Stworzyło to stan rozbicia Legionów na Polski Korpus Posiłkowy przy państwie Habsburgów oraz Polską Siłę Zbrojną (Polnische Wehrmacht) przy Beselerze, czyli w ręku niemieckim.

Ostatnim akordem był tekst roty przysięgi, którą mieli składać legioniści z zaboru rosyjskiego. Wśród dowódców pododdziałów nastąpił rozłam; za składaniem przysięgi byli – mjr Michał Żymierski, kpt. Marian Kukiel z I Brygady, z II Brygady płk Marian Januszajtis, płk Stanisław Haller, mjr Włodzimierz Zagórski oraz płk Władysław Sikorski, szef Krajowego Inspektoratu Zaciągu,  oraz gros oficerów. Rozumowali oni, iż […] żołnierz polski, czy pod komendą pruską czy chińską, zawsze żołnierzem polskim pozostanie. I więcej może zaważyć na szali, gdy stanowi zwarte kadry wojskowe, aniżeli jako jednostki spiskujące w domu czy w armii austriackiej. Piłsudski natomiast wezwał do nieskładania przysięgi. Oficerom podczas odprawy 2 lipca 1917 r. powiedział: Nasza wspólna droga z Niemcami skończyła się. Rosja – nasz wspólny wróg […] skończyła swoją rolę. Wspólny interes przestał istnieć. Wszystkie nasze i niemieckie interesy układają się, przeciw sobie. W interesie Niemców leży przede wszystkim pobicie aliantów, w naszym – by alianci pobili Niemców. Tego samego dnia złożył rezygnację z Tymczasowej Rady Stanu.

Idący za wolą Komendanta żołnierze agitujących za złożeniem przysięgi znieważali i przeganiali, do ekscesów takich dochodziło zwłaszcza w Modlinie, ale i w innych miejscach. Przy próbach przeprowadzenia ceremonii przysięgi doszło […] do zaburzeń, podczas których pułkownik Zieliński, brygadier Januszajtis i towarzyszący im członkowie Rady Stanu z trudem uniknęli czynnego znieważenia. Jako «zdrajcy kraju» – wspominał to niemile gen. Barth – musieli się oni wycofać, niczego nie zdziaławszy.  Odmawiający przysięgi byli w większości ofiarami podżegaczy i terrorystów.

Nie złożyło przysięgi 181 oficerów i 4729 podoficerów i strzelców, na złożenie jej zdecydowało się 105 oficerów i 1939 żołnierzy, przede wszystkim z II Brygady. Zbojkotowało przysięgę w oddziałach liniowych ok. 73,7% legionistów, w pozostałych jednostkach tyłowych uzupełniających – 65,7%. Manifestacyjne składanie wniosków o przeniesienie z Legionów do c.k. armii trwało przez całą jesień i objęło 3465 legionistów, w tym 201 oficerów.

Brygady I i III, w większości posłuszne wezwaniu Piłsudskiego do nieskładania przysięgi, zostały rozwiązane. Żołnierze (poddani rosyjscy) zosta­li osadzeni w obozach internowania: w Beniaminowie koło Zegrza (ofice­rowie) i Szczypiornie koło Kalisza, później w Łomży (szeregowi). Oficerów zwolniono z Legionów, odebrano broń białą, pozbawiono mundurów i zaostrzono wobec nich reżim; musieli założyć ubrania cywilne, Beseler bowiem uznał, że są jeńcami cywilnymi i tak będą traktowani. Część legionistów rozpoczęła pracę konspiracyjną w POW, obywatele austriac­cy zaś zostali wcieleni do c.k. armii i w większości przerzuceni na front wło­ski nad rzekę Piave i pod Isonzo.

W II Brygadzie dominowało przekonanie, iż skala protestów może skutkować całkowitym rozwiązaniem Legionów i tworzony z wielkim trudem i niemałymi ofiarami zaczyn wojska narodowego zostanie zaprzepaszczony. Naszą polityką była chęć wyrobienia się na dobrych żołnierzy […] Uznając wielkość Komendanta, nie uzależnialiśmy wszystkiego tak jak oni [z I i III Brygady] : albo wszystko z nim, albo nic bez niego.

Zwierzchnictwo nad resztką Legionów (a raczej II Brygadą) przejęła Au­stria. II Brygada (łącznie ok. 7,5 tys. ludzi) pod nazwą Polski Kor­pus Posiłkowy, nadaną Legionom jeszcze w 1916 r., 20 września, została skierowana na front rosyjski w rejon Bukowiny. Po zawarciu 9 lutego 1918 r. separatystycznego traktatu pokojowego w Brześciu, oddającego część ziem polskich zyskującej niepodległość Ukrainie, w nocy z 15 na 16 lutego na znak protestu brygada przeszła siłą linię frontu pod Rarańczą (ok. 1,5 tys. żołnierzy). Reszta dostała się do niewoli austriackiej i została internowana w Marmaros-Sziget, Huszt, Szeklencze i Dulfalvie. Haller z tą częścią, która się przedarła, połączył się na Ukrainie z II Korpusem Polskim i po bitwie z Niemcami pod Kaniowem (11 maja 1918 r.) złożył broń. Jego żołnierze rozproszyli się po różnych zakątkach świata; tylko część z nich znalazła się w szeregach armii polskiej po 11 listopada 1918 r., inni wrócili do kraju z gen. Józefem Hallerem z Francji, z gen. Lucjanem Żeligowskim z Kubania lub z płk. Kazimierzem Rumszą z Syberii.

Tymczasem w Warszawie paromiesięczny pobyt tu Komendanta sprawił, że Beseler doszedł był do przekonania, iż dla niego i Piłsudskiego Warszawa jest za mała. 22 lipca 1917 r. Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski zostali aresztowani i po wędrówce przez kilka więzień ostatecznie osadzeni w twierdzy magdeburskiej. Dopiero Niemcy zrewoltowane i bliskie klęski uwolniły w listopadzie 1918 r. obu internowanych; 10 listopada Józef Piłsudski przybył do Warszawy, by następnego dnia otrzymać od Rady Regencyjnej władzę wojskową, a następnie pełnię władzy politycznej w odradzającej się Polsce.

Tradycje legionowe w Wojsku Polskim

Legiony były najlepszymi jednostkami wojskowymi, jakie w czasie I woj­ny światowej zdołano stworzyć u boku zaborcy. Pod koniec 1914 r. liczebność oddziałów wynosiła ok. 11 tys., a w szczytowym okresie rozwoju do 20 tys. żołnierzy. Łącznie przez Legiony przewinęło się do 60 tys. osób. To oni stanowili kadrę późniejszego Wojska Polskiego.

Jednocześnie Legiony tworzyły jedyne środowisko niepodległościowe opozycyjne wobec wszystkich trzech zaborców. W walkach o niepodległość poległo lub zmarło z ran i chorób prawie 3 tys. żołnierzy Legionów.

W krótkim czasie po odrodzeniu państwowości polskiej odtworzone zostało dziewięć legionowych pułków piechoty, dwa z nich – 8 i 9 – dziedziczyły tradycję Polskiej Siły Zbrojnej. Także do tradycji Legionów Polskich nawiązywały formacje artylerii (I, II, III Brygady Artylerii LP) i kawalerii (1 i 2 pułki szwoleżerów) w odrodzonym Wojsku Polskim.

Żołnierze Legionów Polskich pozostawili po sobie piękną pamięć. Byli pokoleniem, które po 123 latach niewoli przywróciło Polsce niepodległość, a potem konsekwentnie jej broniło. To z nimi nieodłącznie  związane są wartości najwyższe, jak honor, wierność ideałom i ofiarność wobec swojego narodu. Bez tego dziedzictwa życie następnych pokoleń Polaków byłoby znacznie uboższe i trudniejsze.

 

Publikacje prof. dr hab. Janusza Szczepańskiego poświęcone  Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu – 2015 r.

Józef Piłsudski wobec inwazji bolszewickiej na Polskę w 1920 roku [w:] Józef Piłsudski. Dziedzictwo epoki – wyzwania dla współczesności, pod red. A. Koseskiego i J.Cymerskiego, Pułtusk 2015, s.63 – 85.

Józefa Piłsudskiego koncepcja współpracy z Ukrainą (1919-1921), [w:] Józef Piłsudski. Dziedzictwo epoki – wyzwania dla współczesności, pod red. A. Koseskiego i J.Cymerskiego, Pułtusk 2015, s.123 – 148 (z Adamem Koseskim)

Józef Piłsudski – główny architekt zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej 1920 roku [w:] Józef Piłsudski (1867-1935). Człowiek, żołnierz, polityk (w druku) – pokłosie czerwcowej konferencji w Sejmie RP